Skarby joannickich braci z Łagowa
Agnieszka Malik 09.02.2019
Łagów, woj. lubuskie, powiat świebodziński
NASZA OPINIA
Średniowieczny zamek dopiero od kilku lat ma nowego dzierżawcę. Wcześniej obiekt był państwowy i dlatego wiele elementów nosi ślady estetyki PRL-owskiej. Pokoje mimo staranności nowego dzierżawcy nadal przypominają o mało ekskluzywnych czasach. Lokalizacja jednak zrekompencuje braki w wystroju. Dziedziniec porośnięty bluszczem przypomina o czasach braci joannitów. Potrawy zaspokoją gusta nawet wybrednych smakoszy. Widok z wieży zapiera dech w piersiach. To miejsce, gdzie nudzić się nie można.
PAŁACE I ZAMKI W POBLIŻU
Garbicz - pałac Magnat, hotel (30 km)
Niesulice - pałac, ośrodek wypoczynkowy (31 km)
HISTORIA
Żeby zobaczyć panoramę, trzeba wdrapać się na wieżę zamkową, skąd widać liczne jeziora, pasma murów obronnych i zabytkową zabudowę. Wśród licznych kramików łatwo wypatrzyć przemierzającego kręte uliczki niecodziennie ubranego człowieka. Na czarnym habicie ma duży biały ośmioramienny krzyż, a przy boku topór i sporych rozmiarów lniany worek. Mówi coś gwałtownie gestykulując, podążającym za nim tłumnie ludziom. Wprawne oko dostrzeże, jak czasami korzysta z dobrodziejstw XXI wieku i sięga po komórkę. To Andrzej Mańkowski, który miłość do lubuskiej ziemi wyssał z mlekiem matki, a pasję odziedziczył po pradziadach. Jest tzw. duchem łagowskiego zamku, który pojawia się na czele turystów i znika równie szybko za średniowieczną bramą.
Okryci aurą tajemniczości joannici przez wieki gospodarzyli okolicznymi ziemiami. O ich nieprzebranych skarbach krążyły legendy, gdy tymczasem mieli na początku powołani zostali do zajmowania się chorymi, biednymi oraz pielgrzymami zmierzającymi do Ziemi Świętej. Później przybyli do Europy zakładając kolejne komandorie.
Podobno wcześniej w Łagowie byli templariusze, równie zagadkowi członkowie zakonu rycerskiego, który został zlikwidowany w XIV wieku, ale dziś pozostały po nich jedynie legendy oraz tajemnicze opowieści. Ich dobra nabyli joannici, w których zresztą szeregach wielu templariuszy znalazło ocalenie. Tymczasem joannici istnieją do dziś i zwani są braćmi maltańskimi. Prowadzą działalność charytatywną w całej Europie. Prowadzą szpitale, domy opieki i hospicja. Biorą udział w misjach humanitarnych, np. Indiach, Wietnamie, Turcji czy Gruzji. Nie był to jednak kres braci w habitach, którzy do dziś, zajmują się działalnością charytatywną i społeczną. W Polsce zrzeszonych jest w szeregach maltańczyków ponad 150 osób.
Rycerze w czarnych habitach
Czerwone mury średniowiecznego zamku w Łagowie widać już z daleka. Twierdza, wciśnięta pomiędzy jeziora Łagowskie i Trześniowskie, miała odpierać wrogie ataki i stać na straży istniejącego porządku. Górując nad okolicą gwarantowała spokój na przygranicznym terenie. Nie wiadomo gdzie dokładnie usytuowany był w 1299 roku drewniany gród castrum Lagowe. Mógł wznosić się w miejscu dzisiejszego zamku lub na wzniesieniu zwanym Sokolą Górą - nieopodal jeziora Trześniowskiego (nazywanego też Ciecz), zamieszkiwanego przez plemię Lubuszan.
Podobno w XIII wieku sprowadzono w te okolice templariuszy, mających pełnić rolę rozjemczą. Pogranicze Wielkopolski, Brandenburgii, Śląska oraz Pomorza pełne było konfliktów. Ich obecność na niewiele jednak się zdała. Ciągłe zatargi z sąsiadami i wstępowanie w zbrojne układy z obcokrajowcami skończyło się utratą ziem przez piastowskiego królewicza Bolesława Rogatkę na rzecz Brandenburczyków. Ci z kolei w 1299 roku przekazali je za długi braciom Henrykowi i Albertowi von Klepzig.
Suwerenny Rycerski Zakon Szpitalników Świętego Jana Jerozolimskiego, zwanego też Rodyjskim i Maltańskim, pojawił się na lubuskiej ziemi w połowie XIV wieku. Władający tu syn króla niemieckiego borykał się z coraz to poważniejszymi problemami finansowymi. Wybawieniem okazali się rycerze w czarnych habitach z białym krzyżem na plecach. Za wydzierżawienie ziem na trzy lata joannici zapłacili wierzycielowi Ludwika von Bahera 300 grzywien srebra, a jemu samemu - 100 kolejnych. Po tym czasie stali się właścicielami dóbr, a nowe rządy rozpoczęli od postawienia masywnej twierdzy. Przede wszystkim rozpoczęli zaprowadzanie pokoju na niebezpiecznych drogach i głównym szlaku handlowym. Szybko docenili to kupcy, chętnie podróżując m.in. z Wielkopolski do państwa niemieckiego czy w kierunku morza.
Pojawia się tylko mężczyznom
Komtur Herman von Werberg zawiadował Łagowem, Sulęcinem i dwudziestoma wsiami podległymi zakonowi. Zamkowa wieża budziła strach okolicznych zbójów, którzy nie chcieli znaleźć się w jej wnętrzu. Po ich bytności pozostały znaki wyryte w czerwonej cegle. O zakonnikach krążyły sprzeczne wieści: jedni mówili, że ich bogactwo jest nieprzeliczone, drudzy - że żyją skromnie, opiekując się ubogimi i chorymi, a nawet mają zakaz noszenia drogich tkanin i otaczania się zbytkownymi przedmiotami. Jednym z najbardziej znanych joannitów był komtur Andreas von Schlieben, który przeszedł do historii twierdzy jako pierwszy z braci, posiadających małżonkę. Ożenił się z miłością swego życia, mimo że należał do zakonników. Nie złamał przy tym żadnych ślubów, gdyż joannici byli już wówczas zakonem ewangelickim. Jego podobiznę można zobaczyć w kościele u podnóża zamków. Niektórzy mają również wątpliwe szczęście widzieć komtura w czasie nocnych burz z piorunami. Pojawia się tylko mężczyznom, więc panie mogą spać spokojnie.
Przez wieki zamek idealnie spełniał swą rolę, choć tylko raz spełnił swoją obronną funkcję. Łagów oblegany był zaledwie jeden raz - w lipcu 1640 roku podczas wojny trzydziestoletniej wojska szwedzkie zajęły miasteczko. Generał Lilienhock skutecznie bronił Łagowa przed pułkownikiem Burchardem von Goldackerem, stojącym na czele wojsk brandenburskich.
Od 1705 roku rządził na zamku przez 30 lat komendant Krystian Ludwik, w którego żyłach płynęła krew Hohenzollernów. W tym czasie rozkwitały dobra i organizowano słynny targ joannici, na który przybywali kupcy z bliższych i dalszych okolic. Również twierdza nadążała za duchem czasu. W okolicy zasłynęła dębowa aleja, dworek myśliwski, okazały park oraz zwierzyniec z danielami, sarnami i dzikami. Dobra pozostawały własnością joannitów aż do 1817 roku, gdy zakon został zlikwidowany przez króla Fryderyka Wilhelma III. Warowną posiadłość władca przekazał swemu adiutantowi.
Po wojnie w murach zamku zadomowiło się Stowarzyszenie Historyków Sztuki, Towarzystwo Muzyczne im. Henryka Wieniawskiego oraz Ośrodek Sportu i Turystyki. Wpływy zakonu joannitów były tak silne, że nawet w herbie miasta umieszczono słynny biały krzyż maltański. Cztery jego ramiona symbolizują najważniejsze cnoty: honor, przezorność, wierność i wstrzemięźliwość Rozwidlone krańce interpretować można jako osiem błogosławieństw, osiem języków lub osiem cnót rycerskich, takich jak życie w prawdzie, głęboka wiara, żałowanie za grzechy, dawanie dowodów pokory, szczerość i wielkoduszność, umiłowanie sprawiedliwości, godne znoszenie prześladowań oraz miłosierność. Inne przekazy twierdzą, że to osiem języków, jakimi władali bracia zakonni.
W łagowskim zamku mieści się dziś hotel, który oferuje turystom ekscytujące noclegi. Najczęściej oblegana jest średniowieczna cela tortur, pośrodku której stoi podwójne łoże, a nad nim katowskie akcesoria. Niepowtarzalnie można poczuć się w pokoju komtura z kominkiem i dystyngowanym luksusem, gdzie podobno pojawiać ma się zjawa. W czasie licznych imprez zamkowych w gotowości czekają rycerze, służący radą w sprawie celnego strzelania z łuku czy władania mieczem. W każdej chwili są gotowi chwycić za broń i pojedynkować się o cześć białogłowy, by później zasiąść przy suto zastawionych stołach.
Pobyt na zamku doceniony zostanie również przez miłośników przyrody, zieleni i aktywnego wypoczynku. To prawdziwa arkadia składająca się z Łagowskiego Parku Krajobrazowego i trzech rezerwatów przyrody: Buczyny Łagowskiej, Nad Jeziorem Trześniowskim i Pawskiego Ługu - słynącego ze 136 gatunków roślin oraz prawie 200-letniego tulipanowca amerykańskiego o obwodzie 4 metrów. Przypominające kształtem węża Jezioro Trześniowskie, mające głębokość 60 metrów, zajmuje pod tym względem dziesiąte miejsce w Polsce. Nad jego urwiste brzegi zjeżdżają się wędkarze, rowerzyści i fani sportów wodnych. Kinomani zmierzają w te strony na Lubuskie Lato Filmowe. Charakterystycznym zabytkiem są dwie gotyckie bramy: Polska i Marchijska zwana również Niemiecką, w których można również zanocować.