Zamek Krąg dla marzycieli
Agnieszka Malik 31.03.2015
Krąg, woj. zachodniopomorskie, powiat koszaliński
NASZA OPINIA
Zamek ulokowany jest w znakomitym miejscu. Romantycy, ludzie z wyobraźnią na pewno nie będą rozczarowani. Szczególnie ci, którzy szukają spokoju, miejsca dobrego na kontemplację lub też chcą uciec od miejskiego gwaru. Obiad, kawę czy też drinka można sobie zażyczyć na tarasie z bajecznym widokiem na jezioro.
Obejście zamku to wielka przyjemność. Stare mury, zaskakujące rozwiązania architektoniczne wzbudzają podziw nad ówczesną myślą architektoniczną. Szkoda tylko, że jak za dawnych lat nikt szczególnie nie czeka na gości. Można mieć wrażenie, że właściciele wyjechali, a posiadłość jest niemal opuszczona. Ma się wrażenie, że zakłóca się spokój tego miejsca i poniekąd jest się intruzem. Nawet pytanie o cenę noclegu nie jest przyjęte z entuzjazmem, a zobaczenie pokoju - niemal niemożliwe. Być może była to chwilowa niedyspozycja osób zarządzających. Szkoda, bo niezależnie od wszystkiego miejsce jest warte zdobycia.
Miłośnicy zamków i pałaców powinni pamiętać, że do połowy kwietnia jest nieczynny.
PAŁACE I ZAMKI W POBLIŻU
HISTORIA
Po dawnej potędze pozostały cztery baszty, mające symbolizować strony świata. Kiedyś było tu 365 okien, tyle, ile dni w roku, 52 pokoje - każdy na jeden tydzień i 12 wejść - symbolizujących kolejne miesiące. Warto tu zajrzeć, ponieważ w Polsce istnieje zaledwie kilka takich magicznych miejsc. Na skraju wsi skrywa się historyczna posiadłość, która nadal nie straciła nic ze swojej dawnej magii. Już od wejścia zachwycają idealnie przystrzyżone żywopłoty. Z każdej strony zamek wygląda inaczej. Najpiękniejszy jest od strony jeziora, od którego dzieli go zaledwie kilka metrów. Można mieć wrażenie, że znajduje się ono w tym właśnie miejscu tylko i wyłącznie dla kaprysu jego dawnych właścicieli. Nie ma tu ośrodków wczasowych, plaży pełnych turystów - całe zdaje się przynależeć do wielkiej posiadłości, tak jak bywało to przed wiekami.
Starosta białogardzki kapitan Adam von Podewils nie przypuszczał, że kolejne polowanie z księciem szczecińskim i słupskim Bogusławem X zmieni jego życie i wpłynie na kolejne pokolenia. Nic nie zapowiadało dramatu. Nagle w leśnej gęstwinie pojawił się olbrzymi jeleń i zaatakował możnowładcę - wbijając mu poroże w płuco. Zimną krew zachował jedynie Podewils. Szybko zabił zwierzę, a nagroda za uratowanie życia Bogusławowi była hojna: średniowieczny dworek myśliwski w Kręgu.
Inne przekazy mówią, że to zbuntowani koszalinianie napadli w 1475 roku na zamek w Sianowie, w którym akurat przebywał książę. Był to odwet za to, że jeden z jego dworzan obrabował kupców podróżujących z towarem do Koszalina. Rozgoryczeni mieszczanie wdarli się na mury i ranili Bogusława. Atak odparował Adam, natomiast rana szybko się zagoiła.
Rycerz musiał być ulubieńcem księcia, gdyż 7 marca 1490 roku brał udział w wyprawie poselskiej do Grodna. W imieniu swego 36-letniego mocodawcy prosił króla Kazimierza IV Jagiellończyka o rękę królewny Anny Jagiellonki. Zastąpił też wtedy Bogusława na ślubie, który odbył się bez pana młodego. Rok później książę osobiście poślubił 15-letnią Annę. O pierwszej zmarłej żonie starał się jak najszybciej zapomnieć. Małgorzata miała romans z lekarzem Fritzem, a w dodatku dokonywała aborcji, aby po bezpotomnej śmierci księcia włości przeszły na jej rodzinę.
Dzięki staraniom kolejnego właściciela Feliksa von Podewilsa dawny książęcy dom zamienił się w renesansową rezydencję. Tuż koło „kwiatowego zamku” - jak zaczęto nazywać tonącą w zieleni rezydencję - znajduje się mały, wybudowany w 1580 roku kościółek. Zgodnie z miejscowym przekazem rosła na nim kiedyś brzoza o piekielnym rodowodzie. Historia związana była z życiem jednego z hrabiów. Nie bacząc na tradycję rycerskich cnot, wyrzucał on swoje stare sługi z zamku i nie przejmował się ich losem. Jedynie stary pasterz zaskarbił sobie względy pana, a nawet uzyskał na piśmie potwierdzenie, że będzie mógł ostatnie chwile życia spędzić na podzamczu.
Po śmierci hrabiego jego syn nie zamierzał uwzględniać ojcowskich postanowień. Wypędzony pasterz pożalił się tajemniczej postaci, która kazała mu iść na skargę do zmarłego. Trafił do jaskini, gdzie duch Podewilsa pracował za karę przy płonącym węglu. Chcąc powstrzymać syna przed złymi postępkami, dał pasterzowi swój kapelusz i powiedział, że na dowód spotkania wyrośnie również na kościele brzoza. Tak się też stało. Kapelusz spłonął, gdy tylko starzec opowiedział paniczowi o dziwnym spotkaniu. Mody hrabia pozwolił mu zamieszkać na zamku i od tej pory ród Podewilsów chętnie gościł w swych progach nawet nieznajomych.
Tradycja ta w zmienionej formie przetrwała do dziś, gdyż w zamkowych murach znajduje się hotel, restauracja i mnóstwo atrakcji. Co roku odbywa się turniej o tytuł drużyny Adama Podewilsa. Na rycerskich ucztach nie brakuje ziemniaków okraszanych boczkiem, udźca wieprzowego i wędzonej makreli. Po komnatach roznosi się zapach pysznych wypieków. Do zamku w Kręgu przyjeżdżają dziwnie odziane postaci. To goście biorący udział w takich imprezach, jak „Bal epok” czy „Wampiry na zamku”. W zimie organizowane są sanny, w lecie - przejażdżki dorożkami. Miłośni koni chętnie zaglądają do stajni dworskiej, znajdującej się tuż koło okazałej rezydencji. Mogą odbyć przejażdżkę po okolicy, po której cwałowali kiedyś Podewilsowie.
Z 1458 roku pochodzi pierwsza oficjalna notka o Antonie von dem Borne, zamieszkującym w Kręgu. Od 1480 roku do 1816 roku właścicielami włości był ród Podewils. Następnie za 81 500 talarów włości nabywa je major Hugo von Loen, który najprawdopodobniej był hazardzistą i dwadzieścia lat później zamek został sprzedany za długi wynoszące 188 tys. talarów. Przedwojennym właścicielem był dyplomata Karl von Riepenhausen, który umarł w 1944 roku. Nie zostawił następcy, więc przez rok w zamku nikt nie mieszkał. Po wojnie nastąpiła totalna rujnacja szlacheckiej rezydencji.
W OKOLICY WARTO ZOBACZYĆ: