Niższa oglądalność, większe wpływy z reklam
Agnieszka Malik 10.06.2016
Zdarzyło się na nim wiele. Dokonano zmian, które jednych zachwyciły, a innych pobudziły do krytyki. Impreza stała się nie tylko sceną zmagań artystycznych, ale również politycznych. Zwolennicy Komitetu Obrony Demokracji (KOD), stojący w opozycji do obecnie rządzących, postanowili wykorzystać medialne wydarzenie, aby zamanifestować swoje poglądy. Chcieli wnieść do amfiteatru m.in. biało-czerwone flagi z napisem KOD. Ochroniarze zabierali jednak wszelkie materiały polityczno-propagandowe tym, którym udało się je przemycić.
Do zdarzeń zaliczanych jako cudowne należy fakt, że przez trzy festiwalowe dni nie padał deszcz. Nie przydały się parasolki, płaszcze ortalionowe i kalosze. Wydarzenie to głośno było komentowane przez festiwalowych bywalców oraz kamerzystów, którzy wraz z dźwiękowcami nie mogli uwierzyć, że pogoda pierwszy raz w historii tej imprezy była życzliwa zarówno organizatorom, jak i uczestnikom.
Mało za to przychylna była publiczność, gdy na scenie pojawił się prezes telewizji publicznej Jacek Kurski, który miał wręczyć Michałowi Szpakowi nagrodę za zwycięstwo w koncercie Złote Opole. Szef TVP został wygwizdany, mimo że wyłączono mikrofony nagłaśniające sektory publiczności. Zabieg ten nie przyniósł oczekiwanego rezultatu. Nawet orkiestra nie była w stanie zatuszować przeciągłego buczenia. Kurski uznał, że w amfiteatrze siedzą sami cudzoziemcy, którzy w ten sposób objawiają swój aplauz. Obcokrajowców jednak nie było, a gwizdów nie dało się inaczej zinterpretować niż antypatią. Kurski odwołał konferencję prasową, która miała odbyć się zaraz po wręczeniu nagród.
Podobnie zresztą publiczność potraktowała prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego przed wręczeniem opolskiej Karolinki. Niezadowolenie wyrazili ci, którzy nie popierają idei przyłączenia do miasta ościennych gmin, a tych jest zatrważająca większość.
Biletów brak, a miejsca wolne
Polska telewizja, która przejęła opolski festiwal, reżyserując każdą minutę, nie może ogłosić sukcesu. Środkowe sektory najbliżej sceny należały do organizatorów, którzy nie zadbali nawet o to, aby nie świeciły pustkami. Dla prawdziwych miłośników opolskich festiwali przydzielono miejsca w sektorach bocznych oraz na koronie amfiteatru. Wykonawcy nie mogli poddać się nastrojowi i bisować zgodnie z życzeniem publiki - tak jak bywało to przed nastaniem ery TVP. Nawet w czasie podziękowań wyłączano mikrofony. Na spontaniczność nie było bowiem czasu, gdyż ten przeliczany jest na antenowe pieniądze.
53. festiwal odnotował najniższą oglądalność w ciągu ostatnich 12 lat, mimo że na rynku medialnym należał i tak do liderów - ponad 23 procent. W tym samym czasie Polsat miał 10 procent, a TVN - 7,56 procent. Średnio koncerty w TVP1 oglądnęło 2,35 mln telewidzów, czyli o 630 tys. mniej niż w ubiegłym roku. Przychody z reklam ukształtowały się na poziomie ponad 6 mln zł. W ubiegłym roku osiągnięto 4,85 mln zł. Najchętniej obejrzano widowisko muzyczne Waldemara Malickiego i Filharmonii Dowcipu. „Grand China Tour” przyciągnął przed szklany ekran 3,52 mln osób. Na drugim miejscu uplasował się nowy koncert „Gran Prix Publiczności - Złote Opole”, który zobaczyło 2,6 mln ludzi.
Do pozytywnych zmian zaliczyć trzeba koncert sceny alternatywnej, który emitowała jedynie TVP Kultura. Największą owację zgotowano Kasi Nosowskiej, choć pozostali wykonawcy zostali przyjęci równie entuzjastycznie. Dużą popularnością cieszyły się Debiuty. Młodzi wykonawcy nareszcie mogli zaprezentować swoje utwory, a nie odtwarzać nagrania innych artystów. Występy wniosły dużo świeżego powiewu, który od dawna nie był odczuwalny na opolskiej imprezie.
Do niewypałów należał jednak poprzedzający Debiuty koncert „Ta noc do innych jest niepodobna”. Zgodnie z tytułem wszystko było nie takie, jak powinno. Prowadzący Antek Pawlicki i Antek Królikowski odgrywali krótkie sceny z filmów, które nijak nie były połączone z prezentowanymi później piosenkami. Do tego nie wiadomo było kto śpiewa, co śpiewa i z jakiego filmu. Ta dziwna „zgaduj zgadula” wprawiała oglądających we frustrację - niezależnie, czy siedzieli przed telewizorem czy w amfiteatrze.
Sienkiewicz się wyłamuje, a artyści są obrażeni
Do artystów, o których będzie się mówić jeszcze długo po festiwalu, należy Kuba Sienkiewicz z Elektrycznych Gitar. Postanowił zaskoczyć nie tylko widzów, ale również organizatorów. W czasie prób zaśpiewał piosenkę do filmu „Kiler”. Tymczasem „na żywo” postanowił zrobić coś szalonego, znanego z czasów cenzury PRL, i dodał jeszcze jedną zwrotkę, której w oryginale nie było. Brzmiała ona tak:
Już tylko Kiler, Polska w ruinie,
Siedzę na minie, Kiedy to minie?
Same zakręty, Kiler wyklęty,
Kiler skazany, Na dobre zmiany,
Czy to dla sportu, Lepszego sortu,
W tej kategorii, Nowej historii,
Jak naród Polan, Powstaje z kolan, I łuk triumfalny.
Na facebooku tłumaczył: - Celem mojego żartu na estradzie amfiteatru opolskiego było wytknięcie obecnego w mediach i nasilającego się od około roku języka manipulacji i agresji.
Do wielkich powrotów należy zaliczyć show Dody, która na opolskiej scenie zaśpiewała ostatni raz w 2010 roku. Na swój występ wydała 40 tys. zł. Kreacje zmieniała aż cztery razy, a obok świetnych tancerzy pojawiły się 6-letnie dzieci. Zaprezentowała piosenkę „Nie daj się” z 2007 roku, nadając jej zupełnie nowego znaczenia. Utwór dedykowała wszystkim kobietom, zmagającym się z codziennością i życiowymi kłopotami.
Na stojąco publiczność przyjęła występ Stanisławy Celińskiej, która na deskach amfiteatru pojawiła się po raz trzeci. Zadebiutowała w 1969 roku, wygrywając festiwal. Jej kolejny występ przypadł na 2009 rok.
Po raz drugi objawieniem imprezy był Michał Szpak. W 2015 roku pokonał Marylę Rodowicz utworem „Jesteś bohaterem”. W tym roku ponownie wygrał z legendą polskiej sceny, która zaśpiewała kultowy utwór „Niech żyje bal”. Podobno jednak artyści oprotestowali wyniki głosowania, uznając że były zafałszowane. Ich zdaniem reżyser koncertu w trakcie trwania głosowania podszedł do Szpaka i kazał mu przygotować się wraz z zespołem do wejścia na scenę. W ramach protestu pozostali wykonawcy nie pojawili się już na opolskiej estradzie razem ze zwycięzcą, mimo że kilkakrotnie byli zapraszani do wspólnego finału. Robert Gawliński z zespołu Wilki uznał, że nietaktem jest stawianie na scenie Tadeusza Woźniaka, Haliny Frąckowiak czy Ryszarda Rynkowskiego obok bardzo młodego artysty.
Ostatni singiel 26-latka sprzedaje się w 24 krajach i plasuje na wysokich miejscach. - Zaczynam trasę koncertową w Portugalii - poinformował Szpak. - Trwają również rozmowy o zorganizowaniu wyjazdu do Chin oraz Stanów Zjednoczonych.