Na początku stycznia w centrum Opola został zastrzelony człowiek. Na forach internetowych przez kilka dni toczyła się zagorzała dyskusja, czy pospolitego bandytę można określać tym mianem. W ferworze szarpanych myśli pojawiały się opinie, że prawo powinno dopuszczać możliwość zabicia każdego, kto dopuszcza się napadu. Oprych, zanim upadł trafiony śmiertelną kulą, zaatakował bowiem właściciela kantoru. Zapewne nie wiedział, że ten ma za pazuchą giwerę.
Z biegiem czasu wyszły na jaw nowe okoliczności, a komentarze odmieniły się radykalnie, co dowodzi prawdy starej jak świat, że pozory często mylą. Po pierwsze napadnięty doskonale wiedział, że zostanie zaatakowany, więc w torbie służącej do przenoszenia utargu nie miał nawet złotówki. O zamiarze dokonania napadu zawiadomiła go policja, która posiadła informację w toku rozpoznania wywiadowczego, czyli po ludzku mówiąc - ktoś uprzejmie zakapował. Donos nie był jednak precyzyjny, więc funkcjonariusze obstawili tego wieczoru dwa różne kantory. Zamaskowali się profesjonalnie. Gdy padł strzał i nieboszczyk konał na zmrożonej ziemi, z ukrycia momentalnie wyskoczył oddział antyterrorystów. Chcieli łapnąć bandytę ma gorącym uczynku. Nie zdążyli.
Po drugie - policjanci dobrze wiedzieli, że właściciel kantoru posiada legalnie broń. Nie przyszło im jednak do głowy, żeby zamienić ostre naboje na ślepaki albo pociski z gazem łzawiącym. Pozostawili losowi rozwój niebezpiecznej sytuacji. Gdy było już po wszystko, okazało się, że bandyta zaatakował gołymi rękoma. Chciał tylko wyrwać ofierze torbę. W czasie szamotaniny padł strzał, ale to jeszcze nie koniec dramatycznych niespodzianek.
Prokuratura ustaliła, że napadnięty strzelił dwukrotnie, czyli prawdopodobnie także do uciekającego napastnika, co stawia pod znakiem zapytania spełnienia warunków tzw. obrony koniecznej, tłumaczącej zasadność użycia broni. Prowadzący śledztwo zastanawiają się właśnie, czy postawić właścicielowi kantoru zarzut zabójstwa w afekcie. Taki czyn jest kodeksowo zagrożony karą nawet 10 lat pozbawienia wolności.
Ta sama prokuratura nie zechciała się na razie wypowiedzieć w sprawie zachowania policji, która, jakby nie patrzeć, sprowokowała dramat, więc w jakiejś mierze też ponosi odpowiedzialność za śmierć. No właśnie - czyją śmierć? Bandziora czy młodzieniaszka o czarnym charakterze, który naoglądał się kryminalnych filmów i nie przewidział, że w odpowiedzi na wyciągniętą pięść ktoś może pociągnąć za spust pistoletu.
Miała być pokazowa akcja antyterrorystów, uwieńczona podniesieniem statystyk dotyczących wykrywania przestępczości. Są dwa zniszczone życia. Bandyta spoczął w grobie. Właściciel kantoru, jeśli nawet uniknie odpowiedzialności karnej, do końca swoich dni będzie się męczył z sumieniem. Mogło tego wszystkiego nie być, gdyby policja zadziała faktycznie prewencyjnie. Ale policja też ogląda amerykańskie filmy.