Już wkrótce nie pan premier, ale zwyczajnie - Donek Tusk
Urzędnicy unijni nie próżnują. Po wiekopomnej próbie prostowania bananów chcą teraz wprowadzić zakaz używania zwrotów "pan" i "pani". Doszli bowiem do wniosku, że wrażenia te są przejawem seksizmu, a politycy powinni być bezpłciowi. Wydano już wytyczne, aby w Parlamencie Europejskim mówić do siebie po imieniu. Imiona zawierają co prawda czysty pierwiastek płciowy, lecz ta oczywistość umknęła uwadze biurokratów. Urzędnicy zamierzają rozszerzyć swoje idee na inne obszary życia publicznego. Policjanci i policjantki mają być teraz bezpłciowymi funkcjonariuszami. Jeśli natomiast Janowi Marii Rokicie przytrafi się jeszcze kiedyś niemiła przygoda w samolocie, to nie będzie mógł powiedzieć, że stewardesa zachowywała się odrażająco. Stewardesy mają zostać przemianowane na opiekunów lotu.
Nie wiadomo jeszcze jak do tej inicjatywy odniosą się narodowe parlamenty. Można jednak przypuścić, że jeśli nawet na wniosek Donka Tuska sejm pod wodzą Bronka Komorowskiego przegłosuje odpowiedni dezyderat, to Lechu Kaczyński wrzuci go do kosza. Niewykluczone, że Kaczyński Jarek zażąda przeprowadzenia w tej sprawie narodowego referendum, w czym na pewno poprą go Zbychu Ziobro, Tadek Cymański oraz Jolka Szczypińska.
Ponieważ urzędnictwo jest chorobą nieuleczalną, a chyba również zakaźną, należałoby rozważyć przeniesienie biurokratów na jakąś samotną wyspę. Zapobiegnie to dalszemu rozszerzaniu się epidemii. Mogliby tam opracowywać plany nalewania z pustego w próżne, ważenia powietrza, chodzenia na rękach w celu dokrwienia mózgu oraz wiele innych odważnych przedsięwzięć. Nawet gdyby świat musiał ponieść spore koszty ich utrzymania, rozwiązanie takie per saldo bardzo by się ludzkości opłaciło.