Wakacje po polsku
Marzena Mogilińska/FB 20.08.2015
Parking całodzienny od 20 złotych do... - cena górna nie określona. Oczywiście za dzień, a nie za tydzień, żeby nikt nie myślał, że to tak tanio.
Piwko na plaży 10 złotych. No... więc lepiej dla tych, co nie lubią pić. Wtedy też zaoszczędzą na toalecie. Ale jak się opalają na turbo to stracą majątek.
O paliwie nie wspomnę, bo przecież wiadomo baryłki ropy, wybory i tysiąc innych czynników sklada sie na cenę. Jednym słowem 5-tka jest z przodu.
Magnesiki na lodówkę ostatni hit minionych lat. Jak chcesz ładny, to dyszka w kieszeni musi być. No chyba, że sprzedawca nie ma czasu sprzedawać, to wtedy panuje rój i pełna "samoobsługa".
Sopockie molo kolejny bajkowy hit. Wejście 7,5 zł za głowę. Kolejki, jak po mięso za Komuny, a atrakcji multum kupa. Kilka starych popękanych desek, lorneta do gwiazd płatna 2 złote i jachty nowobogackich. Jedyną ciekawą rzeczą, jaką tam znalazłam, był leżak z napisem "metaxa". Na głównym deptaku w Sopocie nie ma toalety a w restauracji nie da rady sie załatwić, jak nie jesteś ich klientem. Nawet możesz chcieć zapłacić, ale te france się nie zgodzą. Ot, taki mają wymóg. Pewnie szef im kazał.
Musiecie wiedzieć, że nie ma lekko nad Bałtykiem. 0,25 groszy reklamówka na stacji paliw. Dwa razy droższe niż w sklepie, bo szef tak kazał - tłumaczyła się kasjerka na Shellu.
I teraz na koniec Jarmark Dominikański. Określę to jednym słowem, a raczje kilkoma: syf, kiła i już sama nie wiem co. Zbiór staroci i cen z kosmosu. Kupiłam tam chyba dwie rzeczy, ale ci ludzie nie wiedzą i nie znają znaczenia słowa "targ". Targ jest po to, żeby się targować, a oni trzymają sztywne ceny.
Zapomniałam dodać o wycieczce na Hel pociągiem. To dopiero przeżycie. Na dworcu w Gdyni parking 18 zł wykupiony od godz. 12.30 do 18.30 - na 6 godzin. Toaleta płatna jedynie 3 złote, więc kibel delikatnie mówiąc lekko zabrudzony.
Potem brak możliwości kupienia biletu na dworcu, bo ludzi mrowie, a kasjerka jedna. W dodatku jeszcze się szkoląca. Poszliśmy do pociągu marki Popierdolino. O matko! Huk taki jakby mnie młotem ktos nawalał. Myślę, że to był pierwszy wyprodukowany egzemplarz. Koszt jazdy 40 złotych za dwie osoby - no, bo przecież opłata dodatkowa u konduktora prawie dychę. Jezu, myślę sobie, jak mnie się znowu chce do toalety, ale niestety nie bylo.
Zwiedziliśmy Hel. Kupiliśmy, co było do kupienia. Zjedzona rybka - przepyszna zresztą. No i w drogę powrotną. Ledwo zdążyliśmy na Popierdolino, ale bilety tańsze, bo kupione w kasie. Pani miała dryg do obsługi klienta. No i jedziemy. Doznałam szoku. Tym razem wracam najnowszym modelem pociągu. Klima, wypasione wc i do tego za darmo - dacie wiarę? Aż miałam iść na zapas, ale się nie dało. Cisza i spokój.
A więc kochani... Następne wakacje nad morzem Śródziemnym. Milej, taniej i za WC nie trzeba płacić.