Gazeta Panorama OPOLSKA Wydawnictwo OPOLMEDIA Kontakt
panorama opolska

Wiadomości z Opola i okolic

Piątek, 26 kwietnia 2024
Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda


Bodzentyn - ruina z sekretem


Agnieszka Malik/fot. Jakub Hałun 19.02.2016

Po dawnej siedzibie biskupiej pozostały ruiny i historie wpisane w ich mury. Przekazy mówią o innowiercach, którzy byli przetrzymywani w zamkowych lochach.


Jednego z nich głodzono tak długo, aż zjadł swoją heretycką księgę.
Nietuzinkową postacią był biskup Bodzanta, który w I połowie XIV wieku kazał postawić drewniany dwór, do którego przeniósł siedzibę biskupów krakowskich z Tarczka, ośrodka administracyjnego ich dóbr. Za liczne zasługi nazwano gród jego imieniem. Biskup był świadkiem największych wydarzeń swoich czasów. Nikogo się nie bał, nawet samego Kazimierza Wielkiego. Pozostawał z królem w ciągłym konflikcie, gdyż ten miał innego kandydata do urzędu biskupiego. W końcu oskarżył władcę o niemoralne prowadzenie i przez wikariusza katedry krakowskiej Marcina Baryczkę obłożył go ekskomuniką. Przynajmniej tak twierdzi kronikarz Jan Długosz. Baryczka przybył do władcy jako posłaniec. Nikt nie przewidział, że zostanie uwięziony, a 13 grudnia 1349 roku jego los się dopełnił - służba królewska utopiła wikariusza w Wiśle. Pochowano go w krakowskim kościele św. Mikołaja. Po tragicznej śmierci stał się przedmiotem kultu, czemu towarzyszyć miały liczne cuda towarzyszące osobom, które pielgrzymowały do grobu Marcina.

Biskup Bodzenta nie zamierzał się jednak poddać. Rzucił za to na władcę klątwę, którą zdjęło papiestwo w Awinionie w zamian za słoną pokutę - ufundowanie kościołów, między innymi w Sandomierzu, Stopnicy, Szydłowie, Kargowie czy kolegiaty w Wiślicy.
Zwolennikiem króla był kolejny krakowski biskup Florian z Morska, herbu Jelito. W 1365 roku kazał wybudować na wzgórzu otoczony fosą zamek, u którego podnóża płynęła szeroka wówczas rzeka Psarka, stanowiąc naturalną zaporę przed najeźdźcami. Pięć lat później biskup koronował w Krakowie na króla Polski Ludwika Węgierskiego.

W 1413 roku wielki pożar strawił nowy przybytek, za którego odbudowę wziął się kardynał Zbigniew Oleśnicki. Był on także fundatorem gotyckiej kolegiaty w Bodzentynie. Po kolejnych przebudowach zamek tracił charakter obronny, przypominając coraz bardziej renesansowy pałac. W latach 1657-1691 biskupi nadali mu barokowe szlify.

Biblia zamiast chleba
W XVII wieku za czasów biskupa Jakuba Zadzika, herbu Korab, padł strach na innowierców. Pełnił on funkcję kanclerza wielkiego koronnego, dzięki czemu mógł swoją nienawiść do innych wyznań ująć w urzędowe ramy. Znany był jako wielki wróg arian i kalwinów, którzy zapełniali lochy zamku. Ich jęki rozchodziły się po okolicy. Trafiali tam również przeciwnicy hierarchy, którzy nie zgadzali się z jego polityką. Warunki w celach były przerażające nawet jak na tamte czasy. Legendą obrosło złe traktowanie i głodzenie więźniów. Do dziś krążą opowieści o jednym z osadzonych, którego głodzono tak długo, aż doprowadzony do skrajnego wyczerpania zjadł swoją heretycką biblię.

W 1638 roku Zadzik zamknął szkołę ariańską w Rakowie i kazał wybudować w Kielcach pałac biskupi, co sprawiło, że bodzentyńska rezydencja zaczęła tracić na znaczeniu. Mimo że zasłynął jako wybitny dyplomata, przez całe życie starał się ukryć tajemnicę, która w jednej chwili mogła przekreślić biskupią karierę - w jego żyłach nie płynęła bowiem szlachecka krew.

Ostatnim inwestorem w II połowie XVIII wieku był biskup krakowski Kajetan Sołtyk. Nad posiadłością zawisły czarne chmury. W 1789 roku upaństwowiono dobra kościelne, więc w zamku urządzono spichlerz oraz szpital wojskowy. Pomysłów na przywrócenie wielkości rezydencji było kilka. Próbowano zamkowe mury zamienić na fabrykę czy też stworzyć w historycznych wnętrzach siedzibę władz męskich, ale plany spaliły na przysłowiowej panewce. W I połowie XIX wieku podjęto próbę organizowania w ocalałych komnatach eleganckich balów dla mieszkańców miejscowości. Od 1814 roku obiekt pozostawiony bez opieki zaczął być rozbierany przez miejscowych, poszukujących darmowego materiału budowlanego. Na skutek niekontrolowanych prac rozbiórkowych zawaliła się część ścian. Upadek historycznej twierdzy został przesądzony, mimo że w 1902 roku uznano pozostałości twierdzy na wzgórzu za zabytek i otoczono ochroną. Nadal jednak nie powstrzymało to okolicznych rabusiów od dalszej eksploatacji budowli, zabierając wszystko, co można było spieniężyć.

Bezcenne relikwie na zamku
Do najsławniejszych gości w zamku należał bez wątpienia król Władysław Jagiełło, który przybył do Bodzentyna w 1410 roku, tuż przed bitwą pod Grunwaldem. Orszak królewski zjechał 19 czerwca prosto z Łysej Góry, słynącej wówczas z dwóch rzeczy: sabatu czarownic oraz opactwa benedyktyńskiego, zwanego Świętym Krzyżem. Przechowywano tu bezcenną relikwie - drzewo z krzyża, na którym umarł Chrystus. Na szczycie góry znajdowały się pozostałości po czasach pogańskiego kultu.

Zgodnie z przekazem kronikarza Jana Długosza Słowianie oddawali cześć bożkom Lelum i Polelum. Hołubili również Śwista, Pośwista i Pogodę. Do dziś trwają spekulacje, czy przypadkiem Jagiełło nie szukał tu wszelkich sprzymierzeńców w walce z krzyżackim zakonem. W zamku biskupów stawił się kwiat rycerstwa polskiego. Król przyjął posłów książąt pomorskich, zapewniających o oddaniu i czci.

Podczas licznych prac budowlanych wielka warownia rozkwitała, podobnie jak otaczający ją ogród. W zwierzyńcu biegały jelenie i daniele. Poddani krzątali się przy zamkowych budynkach gospodarczych. Z piekarni dochodził zapach pieczywa, z rzeźni dobiegał kwik folwarcznych świń, parobkowie sprzątali wozownię, a do stodół zwożono świeżo skoszone zboże.

Przez wieki krążyły po okolicy opowieści o przebogatych komnatach, kominkach wykonywanych według wyszukanych gustów i ścianach ozdobionych arrasami. Równie tajemniczo szeptano o pełnych skarbów piwnicach. Chętnych, aby zbić fortunę na urzeczywistnieniu legendarnych skarbów nie brakowało. Miejsce zostało przekopane nie tylko przez archeologów, ale przede wszystkim przez amatorów-marzycieli, którzy dokonali dewastacji pozostałości po biskupiej potędze. Z badań specjalistów wynika, że w każdym pomieszczeniu znajdował się indywidualnie zaprojektowany do funkcjonalności danego pomieszczenia piec kaflowy. Archeolodzy znaleźli misternie wykonane kafle, które można podziwiać w kieleckim muzeum.

Warto zobaczyć w Bodzentynie

  • Ruiny dawnej siedziby biskupów krakowskich.
  • Zabytkową drewnianą zagrodę Czernikiewiczów.

Najstarsza z zagród jest dziś częścią Muzeum Wsi Kieleckiej. Pochodzi z 1809 roku i należała do rodziny Czernikiewiczów. Zwiedzającym udostępniona jest chałupa mieszkalna pokryta gontem, budynki gospodarcze, ogrodzenie i wozownia. Eksponaty ukazują jak dawniej żyła w miasteczku średniozamożna wielopokoleniowa rodzina.

  • Renesansowy nagrobek biskupa Franciszka Krasińskiego w kościele.

Biskup krakowski Franciszek Krasiński, herbu Ślepowron, pełnił ważne funkcje w państwie, był między innymi sekretarzem króla Zygmunta II Augusta. W przeciwieństwie do swych poprzedników darzył zrozumieniem innowierców, a nawet głośno krytykował papieską inkwizycję. Zamek w Bodzentynie był jego szczególnie ulubionym miejscem i dlatego chętnie przyjeżdżał tu na odpoczynek. Spędził w nim również ostatnie chwile życia. Gdy zaatakowała go gruźlica, zdawał sobie sprawę, że zbliża się nieuchronny koniec. Ostatnim życzeniem biskupa był pochówek w piętnastowiecznym kościele gotyckim w Bodzentynie. Do dziś można w nim podziwiać marmurowy nagrobek. Ciekawostką jest renesansowy ołtarz lipowy z 1564 roku, który jako główny znajdował się przedtem w katedrze wawelskiej. Do Bodzentyna trafił w 1728 roku z kolegiaty kieleckiej.