Piłka, róże i whisky Niemczyka
Agnieszka Malik 09.07.2016
Grał na emocjach perfekcyjnie i zawsze jego orkiestra musiała grać tak jak sobie życzył. Można go było kochać lub nienawidzić. Znany jest na całym świecie rzeszom siatkarskim, bo jako jedyny trener w historii sportu postawił na nogi siatkówkę w trzech państwach: Niemczech, Turcji i Polsce. Postawił dosłownie - od podstaw: z amatorów uczynił mistrzów, wdrażając niekonwencjonalne metody treningowe, widząc w zawodnikach również ludzi i stawiając na profesjonalizm.
Jego prochy złożono na alei zasłużonych w Łodzi - mieście, skąd pochodził i gdzie stawiał pierwsze kroki sportowe. Skremowany został z atrybutami, które zawsze z nim się będą kojarzyć - piłką i whisky. Mszę transmitowała telewizja na żywo i tłumaczona była na język niemiecki. Dotychczas ceremonię pogrzebową pokazywano w telewizji, gdy żegnano księżnę Dianę w Wielkiej Brytanii czy papieża Jana Pawła II.
Całe życie zmagał się: z poszukiwaniem miłości swego życia, pieniędzmi, których miał miliony lub długami, wdrażaniem swoich wizji i chorobami. Pierwszy wyrok otrzymał w 1995 roku - rak węzłów chłonnych. Przeszedł chemię i wygrał pierwszego seta. Kilka lat później przerzuty i znów wygrana trenera. Pod koniec 2015 roku nowotwór zaatakował ze zdwojoną siłą. Tym razem płuca. Była to rozgrywka śmiertelna, choć Andrzej Niemczyk nie poddał się do końca. Notes miał pełen planów, poumawianych przyjaciół, z którymi miał się spotkać na następny dzień. Postąpił nieobliczalnie - nawet w ostatniej chwili. Nie dał się do końca pokonać. Odszedł, ale nagle i na swoich warunkach.
Przedszkola Niemczyka
W 1975 roku po raz pierwszy został selekcjonerem polskiej kadry, miał zaledwie 31 lat. Natychmiast wprowadził swoje zasady. Siatkarki mogą spotykać się w czasie zgrupowań ze swoimi mężami, partnerami czy kochankami. Dla niego zawsze były kobietami, a dopiero na drugimi miejscu - zawodniczkami. Jako pierwszy na świecie pozwolił, aby na zgrupowanie przywiozły swoje dzieci. Dla ich pociech załatwił opiekunkę i tym samym otworzył pierwsze przedszkole przy reprezentacji. Cieszył się, że jego podopieczne mogą poświęcić się treningom, wiedząc że dzieci są o kilka kroków od nich.
- Trener Andrzej Niemczyk opierał swoją wiedzę na psychologii biznesu i taktyce wojennej - mówi jego przyjaciel i wieloletni współpracownik Adam Malik. - Chciał poznać tajniki psychiki zawodniczek i dlatego czytał m.in. prasę kobiecą.
Andrzej czy Ryszard?
W dowodzie osobistym miał wpisane, że jest Ryszardem. Wszyscy znali go jednak jako Andrzeja. Pomyłka powstała w momencie, gdy w czasach juniorskich z kadrą narodową miał po raz pierwszy wyjechać za granicę do NRD. Trzeba było wyrobić szybko paszport. Urzędnicy z Lubiszewic omyłkowo w kopii metryki wpisali imiona odwrotnie: Ryszard Andrzej. Trener nigdy tego nie sprostował.
Trener jedzie do Niemiec
W 1977 roku podczas mistrzostw Europy w Finlandii podopieczne Niemczyka zajęły czwarte miejsce na dwanaście startujących ekip. To było imponujące osiągnięcie i dlatego zwrócił na siebie uwagę drużyny RFN, która była ósma. Jeszcze w tym samym roku na paszport turystyczny wyjechał do Berlina. Trenował siatkarzy VdS Berlin (później SCC Berlin), grając razem z nimi. Wziął fikcyjny ślub z Austriaczką, żeby zdobyć papiery i nie obawiać się, że może zostać wydalony. Nigdy nie ukrywał, że kosztował go 5 tys. marek, a rozwód po pół roku - 70 szylingów. W 1980 roku zamieszkał w Monachium, gdzie nostryfikował dyplom. Brakowało mu zdanego egzaminu narciarskiego, więc musiał podszlifować jazdę na deskach.
Złote czasy dla Bayern Lohhof (dzisiaj SV Lohhof)
Andrzej Niemczyk do dyspozycji miał zawodniczki, które siatkówkę traktowały jako dodatek do życia. Jego zdaniem była to czysta amatorszczyzna i dlatego postanowił dokonać selekcji. Zamiast kilku godzin treningów w tygodniu wprowadził system 30-godzinny. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Liga była tak słaba, że przez siedem lat z rzędu drużyna zdobyła mistrzostwo kraju, jak również Puchar Niemiec. Do tego wywalczyły puchar CEV, o którym marzyły najlepsze drużyny europejskie.
Amatorska reprezentacja Niemiec
Tworzenie reprezentacji RFN Niemczyk rozpoczął od rewolucji. Chciał, aby 120 dni w roku dziewczyny spędzały na zgrupowaniach. Wywalczył dla nich motywację finansową - 100 marek dziennie, co dawało 12 tys. marek za sezon. Działacze niemieccy uważali, że nikt nie będzie chciał uczestniczyć w pierwszym zgrupowaniu, a tymczasem sala była pełna. W 1982 roku kobiety zdobyły 14. miejsce na mistrzostwach świata w Peru, 3. miejsce w pucharze Europy PEMKS, rok później były piąte na mistrzostwach Europy w NRD, w 1984 roku na igrzyskach olimpijskich w Los Angeles wywalczyły szóste miejsce. Nigdy nie ukrywał, że zarabiał dobre pieniądze, bo 8 tys. marek miesięcznie, przy średniej krajowej ok. 3 tys. marek. Jeździł świetnymi samochodami i wybudował sobie willę, która została wyceniona na 1,2 mln marek.
Turcja za milion dolarów
W 1990 roku Andrzej Niemczyk przeniósł się do Turcji. Cztery lata wcześniej powstał tam klub Vakifbank, który miał aspirację, aby być najlepszym w Europie. Propozycja finansowa była nie do odrzucenia 150 tys. dolarów za sezon plus nagrody za kolejne awanse. Andrzej Niemczyk osiągnął wszystko, co można było zdobyć w żeńskiej siatkówce, dzięki czemu otrzymał od Turków prawie milion dolarów. W tym właśnie czasie popełnił strategiczny błąd, który odmienił jego życie. Wszystkie pieniądze zainwestował w przedsięwzięcie, które skończyło się bankructwem. Był rok 1994 i wielki kryzys walutowy w Meksyku. Andrzej Niemczyk został bankrutem. Musiał sprzedać wszystko co posiadał, łącznie z domem w Monachium. Kryzys odbił swoje piętno na rodzinie - odeszła od niego żona Sigrid z dwójką dzieci. W wieku 50 lat zaczynał wszystko od początku. Po 15 latach powrócił znów do berlińskiego VdS (SCC) i natychmiast zdobył Puchar Niemiec. Jego drużyna zagrała w finale Pucharu Zdobywców Pucharu (dziś jest to Puchar CEV). Klęska na polu biznesowym nie pozbawiła go trenerskiej intuicji. Dalej był magikiem siatkówki. Działacze Tureccy nadal byli głodni sukcesu, więc po czterech sezonach Niemczyk znów znalazł się w Ankarze w klubie Vakifbank z pensją 200 tys. dolarów plus premie za wyniki. Zwycięstwa zaczęły przychodzić natychmiast: od tytułu mistrzyń kraju do występów w finale Pucharu Europy, czyli dzisiejszej Ligi Mistrzyń.
Trener Złotek
W 2003 roku Andrzej Niemczyk został selekcjonerem polskiej reprezentacji z pensją 5 tys. zł. Siatkówka była w rozpadzie. Kompletowanie zespołu rozpoczął od jeżdżenia po Polsce, oglądania meczów ligowych, obserwacji zawodniczek, które według niego „rokowały” na przyszłość. W ten sposób ściągnął z Ostrowca Świętokrzyskiego Agatę Mróz. Jego podopieczne miały dobrze wyglądać na parkiecie, chodzić do solarium, raz w tygodniu na wspólne dyskoteki. Zgrupowania rozpoczynały się ogniskami i nim też się kończyły. Przyjeżdżały na nie całe rodziny. Trener uważał, że dzięki temu żadna zawodniczka nie spóźniała się do Szczyrku, ani też nie wyjeżdżała wcześniej. Trener motywował je do ciężkiej pracy zapewnieniami o sławie, pieniądzach, których wówczas nie miały i dobrymi kontraktami w renomowanych klubach. Po dwukrotnym zdobyciu tytułu mistrzyń Europy wszystkie „Złotka” Niemczyka są rozpoznawalne i grały na najlepszych parkietach na świecie. Dotrzymał słowa i dlatego na jego pogrzebie trzymały w ręce złote róże. Symbol piękna, ciężkiej pracy pełnej kolców oraz spełnionych obietnic.
Wolał pracować z kobietami
Andrzej Niemczyk - trener siatkarski, który wszedł do historii sportu jako twórca reprezentacji narodowej Niemiec, Turcji i Polski - sięgając po najwyższe trofea. Był komentatorem sportowym, redaktorem naczelnym gazety siatkarskiej „Super Volley”, współpracował m.in. z telewizją Polsat i TVP.
Urodził się w 1944 roku w okupowanej Łodzi, choć metrykę miał wyrobioną w Lubiszewicach (gmina Poddębice), która miała zagwarantować mu ochronę przed germanizacją. W 1951 roku jego matka dostała 8-letni wyrok za kontakt z Armią Krajową. Zwolniono ją po dwóch latach z więźniami politycznymi po śmierci Józefa Stalina. Andrzej był zodiakalnym koziorożcem - zawsze ambitnym i świadom tego, co chce osiągnąć. Miał brata Jerzego, który mieszkał w Szwecji. Trenował piłkę nożną, koszykówkę, siatkówkę i boks.
Po zawodówce i technikum samochodowym w Warszawie pozostała mu pasja do aut. Jako mechanik uwielbiał hobbystycznie „grzebać” w swoich ukochanych BMW. Ukończył Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie. Karierę sportową rozpoczął jako siatkarz Społem Łódź na pozycji rozgrywającego. Miał 184 cm wzrostu. Występował w reprezentacji kraju zarówno jako junior, jak i senior. Zawsze chciał być szkoleniowcem i pierwsze kroki stawiał z drużyną juniorów Stali Mielec.
W 2005 roku został zwycięzcą plebiscytu Łodzianin Roku. Otrzymał liczne odznaczenia państwowe, jego gwiazda widnieje w Alei Gwiazd Sportu we Władysławowie.
Miał trzy żony, choć ślub z drugą był czystym interesem - chciał otrzymać obywatelstwo niemieckie. Został ojcem czterech córek - wszystkie grały zawodowo w piłkę siatkową:
Kilka miesięcy temu zaatakował go nieoperacyjny rak płuc. Zmarł nagle w hospicjum 2 czerwca 2016 roku w Warszawie.