Zamki i pałace z pomorską duszą
imil 01.09.2016
Trzeba tylko uważnie patrzeć w nurt Wietcisy ze śluzy lub Zamkowej Góry. Według legendy dawno, dawno temu ludzie zamieszkali na malowniczym wzgórzu na rzeką. Kamienie z północnego stoku góry spadały wypłukiwane deszczem na dno rzeki, gdzie zamieszkały raki. Wszyscy latami żyli w zgodzie, aż ludzie postanowili zbudować zamek, rynek i młyn. Potrzebowali dużo kamieni, które wybierali z rzeki. Rakom trudno było w takich warunkach egzystować, toteż wyniosły się rzucając na gród i jego mieszkańców urok. Został tylko najstarszy, który miał gnębić lud tu zamieszkały. I rzeczywiście miejsce dobrobytu i szczęścia zamieniło się w miasto klęski (1564 rok - dżuma, wiek XVII - wojny szwedzkie, 1708, 1714, 1731 rok - pożary). Czy wciąż moc najstarszego raka ciąży nad Skarszewami? Nieszczęść szczególnych się tu nie notuje, ale wszak choć miały wszelkie dane po temu by stać się jednym z ważniejszych miast Pomorza Gdańskiego, nie są jak Polska długa i szeroka znane powszechnie.
Skarszewy stolicą?
Zamek Joannitów przypomina współczesny pałacyk. Zbudowali go w XIV wieku. Przebudowany w 1629 roku, a później jeszcze w wieku XIX i XX. Teraz jest własnością gminy i znajduje się tutaj Gminny Ośrodek Kultury. Pierwsza sala Józefa Wybickiego, znanego nie tylko z tego, że napisał hymn narodowy, ale też z błyskotliwej kariery i dobrego charakteru. Skarszewy nazywał zawsze swoją stolicą. Urodził się co prawda w Będominie, w 1747 roku, ale już jako 6-latek trafił do Skarszew, oddany tutaj do szkółki parafialnej. Później uczył się w Gdańsku, ale wrócił, kiedy skończył lat 15 i zaangażował się w sądownictwo. Skończywszy lat 17 lat, jako kancelista sądu grodzkiego, brał już udział w obradach sejmu w Warszawie, będącego elekcją Stanisława Augusta. Zauważył wtedy przekupstwo, głupotę i sprzedajność ludzką. W wieku 20 lat został posłem, aby dokonać zmian. Uczestniczył w powstaniu, współorganizował Legiony. Podmiejski dwór, w którym mieszkał w czasie pobytów w Skarszewach, niestety nie ocalał dla potomności.
Kolejne pomieszczenie to pełna skarbów Sala Archeologiczna. Są tu kamienie z V w. p.n.e., rzeźby wykopane na tych terenach, naczynia z epoki brązu i z czasów średniowiecza.
Nie wiadomo dokładnie, kiedy rozpoczęła się budowa zamku. Wiadomo, że na początku byli Joannici. Już w 1305 roku. Niektórzy przypuszczają, że wybudowano go dopiero w I połowie XIV wieku, a nawet że zrobili to Krzyżacy. Wybór miejsca był oczywisty: strome wzgórze, otoczone z trzech stron rzeką idealnie nadawało się do obrony. W miejsce grodu z wczesnego średniowiecza wniesiono zamek. Władzę w 1370 roku przejęli po Joannitach Krzyżacy i otoczyli miasto solidnym murem obronnym. Obecny wygląd różni się od pierwotnego. Zapisy z 1628 roku donoszą o trzech kompleksach budowlanych na placu zamkowym - zamku z dwoma kondygnacjami, trzech stajniach, sześciu komorach, dwóch izbach i wozowni, czyli zapleczu gospodarczym oraz pomieszczeniach dla czeladzi. Ale już w XVII wieku zamek, po kolejnym zajęciu Skarszew przez Szwedów, był w ruinie. Rozebrano dwie wieże i piętro, a budowla zaczęła przypominać dzisiejszą. Był tam wówczas magazyn soli. Po II wojnie światowej stał się magazynem mebli i armatur sanitarnych. Zapewne dokonałby żywota 200 lat nieremontowany, gdyby nie miłośnicy miasta. Po 10-letnim remoncie dokonano oficjalnego otwarcia zamku w 1989 roku.
Dziś w ostatniej sali wystawowej zachowała się oryginalna ściana, ozdobiona łupami koła łowieckiego. Jest tu m.in. łeb dzika, wydra, poroża jeleni, cyranka, czapla siwa, kormoran.
W piwnicach zamiast skarbów znajduje się restauracja zajmującą dwie sale. Przewodnik opowiada o podziemnych tunelach, które z zamku prowadziły ponoć do kościoła i na Zamkową Górę. Nigdy jednak nie słyszał o ukrytych tam skarbach. Joannici prawdopodobnie wraz z budową zamku, rozpoczęli budowę kościoła, który powstał w 1341 roku. Oni też pewnie połączyli oba miejsca podziemnym przejściem, odkrytym w 1938 roku. Sam kościół rozbudowywano do XVI stulecia. Późniejszy pożar zniszczył świątynię i dopiero w 1758 dokonano jej nowej konsekracji. Z tamtego czasu zachowały się barokowe ołtarze. To w tym właśnie kościele jest przejście do podziemia. Za kościołem znajdują się resztki murów obronnych, dające wyobrażenie wcześniejszego ogromu.
Pelplin i księża
30 kilometrów od Skarszewów znajduje się Pelplin, który słynie z katedry, muzeum, pałac biskupów i Collegium Marianum, w którym znów, jak przed II wojną, uczą świecką młodzież. Młyn, własność kurii, wciąż pracuje i przynosi zyski. Ogrodów pałacu zwiedzać nie można, ale muzeum i bazylika otwarta jest dla miłośników historii. Wystarczy zgłosić się na furcie Wyższego Seminarium Duchownego. W katedrze można podziwiać m.in. obraz Hermana Hana „Hołd pastuszków” z 1618 roku oraz dwa chóry. Warto zadumać się chwilę przed najsłynniejszym pomnikiem architektury średniowiecznej w Polsce, którego budowa rozpoczęła się w 1274 roku. Te urocze domki po przeciwnej stronie ulicy to mieszkania co zacniejszych księży, a na przeciwko jeszcze kościółek z oryginalnym murem wokół przykościelnego cmentarza.
Gniew miejsce zadumy
Wystarczy przejechać zaledwie 15 kilometrów, aby dotrzeć do Gniewu i jego największej atrakcji - zamku, wznoszącego się nad miejscowością. To tu od pewnego czasu zjeżdżają na turnieje prawdziwi rycerze, co prawda współcześni, ale z ogniem w duszach. Dla nich przed zamkiem urządzono dziedziniec z drewnianymi płotami i murami obronnymi. W 1290 roku na najwyższym wzgórzu w okolicy Krzyżacy zaczęli wznosić zamek. Budowa zajęła kilkadziesiąt lat. Najpierw wzniesiono sześciometrowe mury zamku właściwego. W narożu północno-wschodnim zbudowano potężną wieżę u podstawy czworoboczną a wyżej - ośmioboczną. W skrzydłach mieszkalnych i gospodarczych tętniło życie. Nie mogło zabraknąć miejsca na kaplicę. Dawny wjazd na zamek został później zamurowany i można o nim poczytać jedynie w książkach.
Gniew był pierwszym posterunkiem krzyżackim na lewym Brzegu Wisły. Zamek doczekał się oblężenia w lutym 1454 roku. Rycerstwo z pomocą mieszczaństwa i chłopstwa gniewskiego po tygodniowych zmaganiach doprowadziło do wybuchu pożaru, zmuszając zamkową załogę do ucieczki. Twierdza została zniszczona i ograbiona. Władze Gdańska domagały się jej całkowitego zburzenia, ale udało się ją ocalić. Już we wrześniu 1454 roku upadająca nieruchomość znów przejęli Krzyżacy. Dziewięć lat później wojska polskie zaatakowały go ponownie i po półrocznym oblężeniu zdobyły. Przekształcony został w rezydencję starostów, a jednym z nich był sam Jan Sobieski.
Od tego czasu zamek z wolna znów zaczął popadać w ruinę. Kiedy Gniew znalazł się pod panowaniem pruskim, zaborca przeznaczył go do celów wojskowych. W 1774 roku umieszczono tu magazyny zbożowe, zburzono wiele ścian i stropów. W 1855 roku obniżono główną wieżę i częściowo rozebrano mury przedzamcza. Pierwszej próby rekonstrukcji dokonano w latach 1856-1859, bez wierności pierwowzorowi. W odbudowanym zamku znalazło się więzienie.
Po 1918 roku umieszczono tam biura starostwa, a niedługo potem został przekazany wojsku. Trzy lata później pożar strawił większość budowli, ocalało tylko skrzydło południowe. W czasie drugiej wojny światowej mieściła się tam szkoła dla hitlerowskiej młodzieży. Po wojnie wszystko przejęła jednostka wojskowa.
Zamek został podniesiony z ruin siłą ludzi bezrobotnych. W listopadzie 1992 roku zaczęły się prace budowlane, poprzedzone przygotowaniami archeologicznymi, w które włączył się cieleśnie gniewski partner, dyrektor Muzeum Archeologicznego w Gdańsku. Początkowo mówiono tylko o adaptacji, a nie rekonstrukcji, zatem do budowy można było wykorzystywać nowoczesne technologie. „Znalazły się” potrzebne do tych prac materiały budowlane, przekazane za długi przez miejscowy zakład budowlany, producenta kruszywa ceramicznego. W 1990 roku dyrektor Domu Kultury w Gniewie zaproponował rajcom przywrócenie ruiny do życia.
Chyba też cuda sprawiły, że do Gniewu przyjechali wybitni specjaliści - europejskie rzemieślnicze stowarzyszenie dawnych budowniczych, którego tradycje sięgają XII wieku. Pomagali i od strony czystej teorii, i zapraszali do Francji na szkolenia, a w końcu przywozili narzędzia i pracowali na zamku. Polacy zobaczyli niezwykłych rzemieślników, takich którzy władają trzema językami, mają rozległą wiedzę filozoficzną, znają się na architekturze.
Siedzieli kiedyś wieczorną porą na zamku przy kuflu dobrego miodu z prezydentem federacji rzemieślników „La Compagnon de Tour de France”, w obecności wybitnych postaci polityki i kultury. Ów prezydent wzniósł toast za zamknięcie koła historii. Wspomniał o początkach, o tym że przed ośmioma wiekami zaczynali pracując dla zakonów kościelnych, przy budowach zamków i katedr, by na koniec wrócić do budowy zamku dla bractwa rycerskiego, dla Konfraterni św. Wojciecha. Cieszył się, że w zamku w Gniewie znaleźli u schyłku tysiąclecia zamknięcie swojej misji. To wyznanie sprawiło, że „załoga” gniewskiego zamku odkryła i swoje powołanie. Mają nie tylko opiekować się tym miejscem, ale też być świadkami domykania się koła historii.