Gazeta Panorama OPOLSKA Wydawnictwo OPOLMEDIA Kontakt
panorama opolska

Wiadomości z Opola i okolic

Środa, 04 grudnia 2024
Imieniny: Barbary, Hieronima, Krystiana


Krzyżtopór: Zamek w ruinie


Agnieszka Malik 29.11.2017

O zamku Kryżtopór opowiadano niestworzone rzeczy. Przekazy mówią o lustrzanym oświetleniu końskich stajni, mogących pomieścić ponad 300 wierzchowców.


Podobno jedna z dwunastu sal balowych, symbolizujących liczbę miesięcy w roku, miała wmontowane w suficie gigantyczne akwaria ze złotymi rybkami, dzięki czemu człowiek czuł się w niej jak w wodnej krainie. W trakcie uroczystych balów między rybami pojawiały się kobiety przebrane za syrenki. Właściciel rezydencji zaskakiwał w każdym momencie. Inne przekazy mówią o lustrzanym oświetleniu końskich stajni, mogących pomieścić ponad 300 wierzchowców. Zwierciadła umieszczono nad marmurowymi żłobami, by czystej krwi arabskie piękności mogły podziwiać swą szlachetną urodę.

Osada już w XII wieku należała do klasztoru cystersów w Jędrzejowie. Później właścicielem został Jan Głowacz z Oleśnicy, brat kardynała Zbigniewa Oleśnickiego. Kolejnym był ród Zborowskich. W 1587 roku magnat Krzysztof Ossoliński dostał od swego ojca Zbigniewa wieś Ujazd i Iwaniska w prezencie ślubnym. Dziedzicami po nim byli przedstawiciele wielkich polskich rodów: Kalinowscy, Wiśniewscy, Morsztynowie, Pacowie, Sołtykowie, Łempiccy. Ostatnimi zarządcami dóbr był Orsetti. Dzisiaj zamek w województwie świętokrzyskim to olbrzymia ruina - za to najpiękniejsza w Europie. Łatwo pogubić się w labiryncie kamiennych korytarzy. Wyobraźnię uruchamiają kolejne zakamarki, które kiedyś odwiedzali najwięksi możnowładcy w Europie.

Nowoczesność i styl
Twierdza rozkwitła w latach 1626-1644 dzięki mecenatowi Krzysztofa Ossolińskiego. Od początku chciał, żeby była ona najbardziej fascynującym miejscem w Europie, a może i nawet całym świecie. Jako dobrze wykształcony arystokrata, z licznymi zainteresowaniami: literatura, architektura, sztuki piękne, miał jasno wykrystalizowany plan. Chciał stworzyć palazzo in fortezza, wzorując się na włoskich rozwiązaniach architektonicznych. Miał być to pałac, sprawiający że jego mieszkańcy otoczeni zostaną luksusem i przepychem, ale równocześnie pełnić będzie o funkcję obronną. Właśnie dlatego zaprojektowano go wpisując w pięcioboczną fortyfikację bastionową.

Budowla kosztowała wojewodę sandomierskiego Krzysztofa Ossolińskiego ponad trzydzieści milionów złotych, co na ówczesne czasy było kwotą bajońską. Powstały specjalne warsztaty rzeźbiarskie i stolarskie, zatrudniające rzesze pracowników przeróżnych specjalności. Stworzono nawet cegielnie, aby jak najszybciej powstała rezydencja. Efekt był jednak imponujący. Zastosowano nowoczesne rozwiązania, jak choćby unikatowy system grzewczy czy układ wyciągów przypominający dzisiejsze windy. Rezydencja zyskała miano kalendarzowej, ponieważ magnat kazał ją wybudować według określonego porządku. Pierwotnie zamek miał według przekazów 366 okien - tyle co dni w roku przestępnym, 54 pokoje symbolizowały ilość tygodni, cztery wieże - pory roku, a siedem wejść - dni w tygodniu. W lata zwykłe, liczące 365 dni, zgodnie z przekazami, magnat kazał murować jedno z okien. Dzisiaj nawet najlepszy rachmistrz nie byłby w stanie sprawdzić, ile z tych zamierzeń zrealizowano. Potężne ruiny zachwycają turystów, szczególnie tych o wielkiej wyobraźni, jednak z dawnych kształtów zachowało się niewiele. Podobno Ossoliński przeznaczył na tę budowlę niemal cały swój majątek, który zawdzięczał swojemu ojcu i trzem żonom, dzięki którym powiększył majątek. Stworzenie dzieła życia było dla niego wyzwaniem większym niż stworzenie jedynie architektonicznego cuda.

Fundator zamku był podejrzewany o konszachty z modnymi wówczas alchemikami. Magia była jego wielką pasją. Znawcy tematu doszukują się wśród zgliszczy symbolicznych znaków, zapowiadających wieczne trwanie. Podobno nawet specyficzny kształt budowli wskazywał na magiczne właściwości najpotężniejszej w owych czasach twierdzy. W założeniu miała mieć kształt podobny do litery „W”. Ten sam symbol ulokowano na wejściu do wieży bramnej, co miało świadczyć o trwałości budowli. Rezydencja miała kubaturę aż 70 tysięcy metrów sześciennych, mury obronne ciągnęły się na długości 600 metrów, a całość zajmowała prawie półtora hektara. Istnieją spekulacje, że twierdza połączona byłą podziemnym przejściem z Ossolineum i właśnie tą drogą odbywały się sąsiedzkie odwiedziny. Przejście miało być tak szerokie, że mieściły się w nim sanie, które miały pędzić po cukrze klonowym, zastępującym śnieg.

Śmierć końcem świetności
W 1648 roku w bitwie z Tatarami pod Zborowem zginął bezpotomnie od strzały z łuku jego jedyny syn Krzysztof Baldwin. Nie ocaliło go setka towarzyszących my husarzy. Jego śmierć była końcem świetności zamku Krzyżtopór. Bez gospodarza budowla zaczęła szybko podupadać, czemu sprzyjały liczne przemarsze szwedzkich wojsk. W 1815 roku właścicielami zostali kasztelan i senator Ludwik Łempicki wraz z Konstancją z Sołtyków, nie mieszkali jednak w rozpadającej się posiadłości. Chętnie za to przywozili tu swych gości z dworu znajdującego się we wsi Planta, kilka kilometrów od Ujazdu.

Nazwa zamku ma swą dziwną i nie do końca wyjaśnioną historię. Na początku pojawiło się określenie „Krzysztopór” od imienia właściciela i jego rodzinnego herbu Topór. Jego nagła śmierć była dla wszystkich olbrzymim zaskoczeniem. 24 lutego 1645 roku 58-letni magnat zmarł na atak febry. Został pochowany nie wiedzieć czemu w szatach franciszkanina w podziemiach kościoła Karmelitów Bosych w Krakowie. Podobno sam wybrał to miejsce, ponieważ wcześniej spoczęła w krakowskich katakumbach jego pierwsza żona. Przez całe życie hojnie wspierał klasztor, ale dziś na próżno by szukać śladów przeszłości. Zakon skasowały władze austriackie. Obecnie znajduje się w tym miejscu Muzeum Archeologiczne.

Nie wiadomo dokładnie od kiedy pojawia się nazwa Krzyżtopór. Powstała od krzyża, oznaczającego wiarę katolicką. Inni twierdzą, że jest to również symbol kontrreformacji, której wielkim zwolennikiem był Krzysztof Ossoliński. Na dowód swych przekonań przegnał z Rakowa, Iwanisk i Skrzelowa innowierczych arian. Mocno skrystalizowane poglądy zawdzięczał nauce w lublinieckiej szkole jezuickiej. Obydwa symbole - krzyż i topór - wykuto nad wejściem do dawnej rezydencji.

Filmowcy na zamku
Atmosfer tego miejsca udzieliła się filmowcom, chętnie realizujących zdjęcia w naturalnej scenerii. W 1972 roku powstał film „Krzyż i topór” w reżyserii Bogdana Dziworskiego oraz „Droga w świetle księżyca” Witolda Orzechowskiego. W 1986 roku w ruinach realizowano ujęcia do filmu młodzieżowego „Przyjaciele wesołego diabła” Jerzego Łukaszewicza.

Od 1997 roku w ruinach odbywa się doroczny międzynarodowy turniej rycerski „O szablę Krzysztofa Baldwina Ossolińskiego”. Jego pomysłodawcą byli członkowie chorągwi Rycerstwa Ziemi Sandomierskiej, a niezwykły klimat ściąga rycerzy z całej Europy. Wokół ruin pojawiają się kolorowe namioty bractw. Wyrastają rzemieślnicze warsztaty. Zapachy średniowiecznej kuchni drażnią podniebienia.
Na zamku odbywa się również zlot właścicieli ryczących rumaków, należących do stajni Volkswagena. Ruiny są idealnym miejscem do organizowania koncertów muzyki poważnej czy prezentacji najmłodszych nadziei polskiej estrady. Organizowany jest też Świętokrzyski Turniej Brydżowy.

Więcej zdjęć z zamku Krzyżtopór w galerii "Musisz to zobaczyć":
Krzyżtopór - ukryty w ruinie