Gazeta Panorama OPOLSKA Wydawnictwo OPOLMEDIA Kontakt
panorama opolska

Wiadomości z Opola i okolic

Środa, 04 grudnia 2024
Imieniny: Barbary, Hieronima, Krystiana


Odrzykoń: Ruiny po zemście


Agnieszka Malik 03.02.2019

Aleksander Fredro nie wymyślił konfliktu dwóch szlachciców, których podzielił zamkowy mur. Ta historia zdarzyła się naprawdę.


Po zamku ostały się tylko ruiny, które również dziś mają dwóch właścicieli. Część należy do wsi Odrzykoń, a druga do Korczyny. Na szczęście dzierżawcą całości jest miłośnik historii Andrzej Kołder, który chce odtworzyć najznakomitsze momenty zamkowych dziejów.

Kiedyś każdy obowiązkowo czytał „Zemstę" Aleksandra Fredry. Na kartach komedii sąsiedzką walkę toczył Cześnik Raptusiewicz z Rejentem Milczkiem. Dzielił ich jedynie mur, który był bezpośrednią przyczyną sporu. Tyle fikcji, gdyż historycznymi włodarzami zamku Kamieniec koło Odrzykonia był ród Firlejów i Skotnickich. Właśnie ich historia zainspirowała Fredrę do sięgnięcia po pióro. Do dziś widoczny jest podział na część górną i dolną, zamieszkiwaną przez skonfliktowane rodziny.

Dramatopisarz dowiedział się o tej historii zupełnie przypadkowo. Po poślubieniu w 1828 roku Zofii Skarbkowej z Jabłonowskich, właścicielki zamku w Odrzykoniu, odnalazł dokumenty procesowe, które opisywały skomplikowane dzieje obu rodów. Ich spór zakończył dopiero ślub Mikołaja Firleja zawarty z kasztelanką Zofią Skotnicą w 1630 roku.

198 lat później na ślubnym kobiercu stanął również komediopisarz. Musiał walczyć o swoją miłość tak samo, jak uczynił to prawie dwieście lat wcześniej Firlej. Wybrankę Zofię poznał we Lwowie. Stracił dla niej serce, mimo że 19-latka od czterech lat była żoną hrabiego Stanisława Skarbka, starszego od niej o 18 lat. Przez 11 lat kwitła ich miłość, mimo sprzeciwu rodziny. W końcu hrabianka otrzymała rozwód i mogła poślubić Fredrę.

W wianie wniosła pół zamku w Odrzykoniu, który wówczas był już ruiną. Komediopisarz wiele nocy spędził na wczytywaniu się w stare dokumenty, opisujące zawiłe losy budowli.

Zamek podzielony na pół
Dowiedział się, że początki powstania twierdzy są nieznane. Pewne jest jednak to, że król Władysław Jagiełło podarował ją podkanclerzowi koronnemu Klemensowi z Moskorzewa, herbu Pilawa, pod koniec XIV wieku w podzięce za okazaną waleczność pod Wilnem. Podkanclerz postanowił zbudować kaplicę zamkową i przemienić zamek w rodowe gniazdo. Jego potomkowie przybrali nazwisko Kamienieckich, pochodzące od nazwy wzgórza, na którym stała rezydencja.

Dobry los przestał sprzyjać temu miejscu po decyzji Mikołaja Kamienieckiego, prawnuka Klemensa, który podzielił zamek między dwóch synów: Marcina i Klemensa. Następcą Marcina został jego potomek, wojewoda podolski Jan Kamieniecki, a po nim dobra odziedziczył 6-letni syn Jan. Seweryn Boner - bankier królowej Bony Sforza i Zygmunta Starego - zaczął wkrótce nękać małoletniego szlachcica licznymi procesami sądowym i w końcu ok. 1593 roku otrzymał w ramach rekompensaty za rodzinne długi część wschodnią, tzw. zamek niższy. Pod koniec XVI wieku przeszedł on na własność rodu Firlejów po zawarciu małżeństwa przez marszałka wielkiego koronnego Jana Firleja z Zofią, córką Seweryna Bonera i zarazem dziedziczką całej fortuny.

W drugiej części twierdzy - należącej cały czas do Kamienieckich - działy się natomiast rzeczy przedziwne. W 1609 roku zniszczyli oni rodzinną kaplicę, stając się gorliwymi wyznawcami odłamu arianizmu, zwanego socynianizmem. Byli przeciwni wszelkim wojnom, kwestionując przy okazji podstawowe prawdy wiary. Górny zamek odkupili w końcu od nich Skotniccy i wzięli się od razu za przebudowę. Położyli dach w taki sposób, że w czasie deszczu woda spływała prosto na dziedziniec sąsiadów. Kiedy zawiodły negocjacje, Piotr Firlej kazał swoim ludziom przegonić robotników Jana Skotnickiego i zniszczyć rynny. Wówczas zaczęły się między właścicielami podjazdowe wojenki, mające często finał w sądzie. Czasami chodziło o korzystanie ze studni, innym razem o wyrąb drzewa. Z każdym procesem rosła nienawiść obu rodów.

Konflikt narastał, aż wreszcie ok. 1630 roku znalazło się cudowne rozwiązanie: zamek stał się znów całością po zawarciu małżeństwa przez Zofię Skotnicką i Mikołaja Firleja. Ale szczęście nie trwało długo. W czasie wojen szwedzkich wojska księcia Siedmiogrodu Jerzego Rakoczego wymordowały wszystkich obrońców twierdzy. Legenda mówi jednak, że udało im się ocalić życie, gdyż uciekli podziemnymi lochami, które kończyły się aż w Krośnie. W 1702 roku najazd wojsk szwedzkich zamienił pozostałości zamku w ruinę. W 1730 rodzina Firlejów pozbyła się włości, sprzedając je rodowi Scipio del Campo.

Machnik - król zamczyska
Ciekawą postacią, zamieszkującą od 1831 roku zamek w Odrzykoniu, był pochodzący z Dukli Jan Machnicki. Naprawdę nosił nazwisko Machnik, ale zmienił je, żeby nabrało szlacheckiego brzmienia. Pracował jako urzędnik, lecz został zwolniony, gdy stwierdzono u niego dziwne zachowania. Najpewniej były to początki choroby psychicznej. Po przegranym powstaniu listopadowym przeniósł się do ruin, w których stworzył swoje własne państwo: zarządzał wymyśloną służbą, otaczał się nieistniejącymi żołnierzami. Napotkanym miejscowym kazał tytułować się królem i tak też się zachowywał. Na głowie zamiast korony nosił wianki splecione z kwiatów oraz traw. Po jego śmierci w 1842 roku okazało się, że udało mu się zgromadzić wiele cennych pamiątek: monet, militariów, mebli i starych dokumentów. Był tak barwną postacią, że zainspirował pisarza Seweryna Goszczyńskiego, który napisał powieść „Król zamczyska”.

Historia widocznie lubi się powtarzać, ponieważ w XIX wieku resztki majątku zostały ponownie podzielone. Zamek górny trafił w ręce Bibersteinów-Starowiejskich, a średnim zawiadywali Szeptyccy.

W 1894 roku gmina Odrzykoń postanowiła uczcić setną rocznicę Insurekcji Kościuszkowskiej. Spod dłuta rzeźbiarza Andrzeja Lenika wyszło kamienne popiersie wodza, które stanęło na Zamku Wysokim. Mimo licznych prób kolejnych właścicieli, nigdy nie odrestaurowano zamku.

W 1952 roku wśród ruin pojawili się archeolodzy. Przeprowadzili badania architektoniczne. Zaplanowano odbudowę i zabezpieczono zabytek przed nieproszonymi gośćmi, którzy sobie upodobali opustoszałą posiadłość na malowniczym wzgórzu. Dziś taką próbę podejmuje jego kolejny włodarz. Znów na średniowieczne mury ufundowane przez króla Kazimierza Wielkiego wrócili robotnicy. Zamek wydzierżawił w 1997 roku Andrzej Kołder, miłośnik regionu i pasjonat historii. Postanowił nie tylko wskrzesić życie w murach porosłych bluszczem, ale również sprawić, że będą przybywać tu tłumy miłośników fortyfikacji. Walczył z czasem i biurokracją. Nie zdążył ocalić baszty narożnej z herbem Pilawa, która zawaliła sie w 2000 roku. Było to wydarzenie niemal symboliczne, bo przecież od tego rodu zaczęło się wszystko przed wiekami. Nowy dzierżawca miał jeden cel - odtworzyć rozpadającą się ruinę, przypominając o istnieniu tak nieprawdopodobnych historii pełnych miłości, nienawiści i gwałtownych uniesień. W zamkowej kaplicy na nowo rozpoczęto odprawiać msze, które przyciągały tysiące turystów.

Muzeum w zamku „Kamieniec” początkowo mieściło się tylko w dwóch pomieszczeniach. Od jego powstania wiele jednak się zmieniło. Przybyło eksponatów: etnograficznych, militarnych, regionalnych oraz związanych z dawnymi właścicielami zamku. Zbiory wzbogaciły portrety Aleksandra Fredry i Anny Szeptyckiej. Unikatem jest XIV-wieczny herb zdobiący kiedyś wrota do zamku.

Spacer wokół zamku to przygoda dla miłośników pięknych pejzaży. Z wysokości kilkuset metrów rozciąga się widok na kilkunastometrowe formacje skalne, stojące tu od wieków. Można sobie wyobrazić, jak niezwykłe widoki rozpościerały się przed strażnikami, chroniącymi włości.

Tuż przed wejściem warto zwiedzić chałupę wiejską, w której życie na moment się zatrzymało. Wydaje się, że nadal unosi się dym z paleniska, a zioła nad powałą powiesiła przed chwilą gospodyni.

Znów na murach twierdzy pojawili się potomkowie rodu Kamienieckich, którzy w XIV wieku władali zamkiem. W 2000 roku przybyli tu po raz pierwszy dzięki pomysłodawcy zjazdu rodzinnego Krzysztofowi Kamienieckiemu. Wielu z nich wcześniej nie miało pojęcia o historii zamczyska. Często nawet się nie znali i dopiero spotkanie pozwoliło im odgruzować więzi utracone przez wieki. Do Odrzykonia rok później przybyło 30 osób z Polski, Portugalii, Norwegii, Belgii i Anglii. Jan Kamieniecki z Londynu przyjechał do Odrzykonia razem ze swoim ojcem w 1997 roku. Od wieków przekazywano mu tradycję i historię związaną z rodzinnym gniazdem.

Tego nie możesz przegapić

  • Ruiny zamku w Odrzykoniu z muzealnymi eksponatami i pomnikiem Tadeusza Kościuszki, stojącym od 1994 roku wśród ruin.

  • Muzeum Wsi w Odrzykoniu - powstałe w 1996 roku jako pierwsze na Podkarpaciu. Zebrane eksponaty prezentują życie i historię wsi. Obok licznych zdjęć znajdują się mundury, odznaczenia i przedmioty codziennego użytku.

  • Rezerwat „Prządki” na Pogórzu Dynowskim, rozciągający się tuż koło miejscowości Korczyna. Rezerwat skalny „Prządki”

    Utworzony w 1957 roku 13-hektarowy rezerwat geologiczny „Prządki” składa się z czterech formacji skalnych: „Prządki-Matka”, „Prządki-Babka”, „Herszt” i „Zbój Madej”. Podobno związana jest z nimi legenda o córkach właściciela Odrzykonia, które słynęły nie tylko z urody, ale również z zamiłowania do przędzenia. Na jednym z polowań organizowanych przez ojca szlachcianek zjawił się rycerz, który przybył ze swoją świtą i czarownikiem. Mimo że było już bardzo późno, myśliwi nie wracali z polowania. Dziewczęta postanowiły więc razem z magiem wyjść im naprzeciw. W lesie zostali napadnięci przez zbójników. Czarodziej w ostatniej chwili rzucił zaklęcie, ale białogłowy były zbyt blisko oprawców i wszyscy zamienili się w kamienie o ludzkim kształcie.