Tajemnice wrocławskiego zoo
Agnieszka Malik 01.12.2015
Ogród zoologiczny we Wrocławiu należy do najstarszych w Polsce, ale ciągle powstają w nim nowe atrakcje, jak choćby niedawno otwarte Afrykarium. To miejsce, które tętni życiem przez cały rok, gdyż zawsze jest tam lato - niezależnie od aury na zewnątrz. 19 akwenów o pojemności 15 milionów litrów wody zamieszkują zwierzęta zarówno z plaż Wybrzeża Szkieletów, rafy koralowej Morza Czerwonego, rzeki Nil, krainy Wielkich Rowów Afrykańskich czy Kanału Mozambickiego. Na 33 hektarach mieszka dziś ponad 7800 zwierząt, reprezentujących prawie 1100 gatunków.
Tymczasem słynne dziś zoo we Wrocławiu powstało 10 lipca 1865 roku w małej wsi Gruneiche, czyli Zielony Dąb. Dopiero 63 lata później miejscowość została przyłączona do miasta. Początki nie należały do łatwych. Ze 189 zwierząt mieszkających w wozach i stajniach aż 165 było darami od mieszkańców Wrocławia. Do największych sensacji zaliczano m.in. niedźwiedzie, strusie, wielbłądy, lamy, zebrę i wilki. Wiele egzotycznych okazów przekazali polscy arystokracji, np. książę Sułkowski z Rydzyny podarował dwa dziki, Pusłowski ze Słonina - rysia, a jelenia ofiarowali Czartoryscy. Legendarny słoń Teodor przybył z ogrodu zoologicznego w Londynie w 1873 roku po trwającej trzy miesiące loterii fantowej. Od samego początku ogród cieszył się niesłabnącym powodzeniem.
Jego dyrektorem został lekarz i przyrodnik Franz Schlegel. Za jego kadencji placówka rozkwitła, dzięki czemu zaliczana była do najpiękniejszych obiektów na świecie. Jako pierwszy wprowadził pokazy dzikich plemion, które miały przybliżyć kulturę oraz zwyczaje nieznanych nikomu kultur. W 1866 roku wydał przewodnik „Führer im Zoologischen Garten bei Breslau”. Kolejny dyrektor Hermann Stechmann zasłynął ze sprowadzenia z Liverpoolu goryla, który w tamtejszych czasach był nie lada atrakcją i mało poznanym gatunkiem. Samica Pussi przeżyła siedem lat, co stanowiło wówczas swoisty rekord. Dyrektor tak bardzo był związany ze swoją pracą, że w testamencie przekazał ogrodowi goryla kupionego za 2400 ówczesnych marek.
Największą liczbę gości odnotowano za kolejnego następcy Stechmanna, którym był podróżnik i przyrodnik Friedrich Grabowsky, pełniący od 1900 roku funkcję dyrektora przez 29 lat. Pokaz tubylców z Tunezji oglądnęło tylko jednego dnia aż 41 tys. ludzi.
Zwierzęta zjedli szabrownicy
W latach 20. XX wieku dalsze istnienie ogrodu wisiało na przysłowiowym włosku. Po I wojnie światowej 90 procent zwierząt wyginęło z powodu głodu lub zostało wyprzedanych. Ogólnoeuropejski kryzys spowodował zawieszenie działalności od 1921 roku do 1 maja 1927 roku. Podobne spustoszenia zrobił kolejny światowy konflikt, który pochłonął 85 procent z 2000 mieszkańców wrocławskiego zoo. Niektóre nie wytrzymały niskich temperatur, inne zostały zastrzelone przez niemieckie władze, gdy ich obecność zagrażało mieszkańcom Wrocławia, po tym jak wydostały się z rozwalonych i zniszczonych klatek. Kolejne zwierzęta zjedli radzieccy żołnierze lub zostały przerobione na mięso przez szabrowników. Ciężki czasy przetrwało zaledwie 300 osobników, np. lew Astor czy też trzyletni hipopotam nilowy Lorbas. Tylko 84 sztuki z czasów niemieckich powróciły 18 lipca 1948 roku do dawnego domu. Pierwszy polski dyrektor Karol Łukaszewicz bił kolejne rekordy. W 1952 roku sprowadził jako pierwszy do Polski orangutany, dziesięć lat później - żyrafy, a w 1966 roku z Afryki przyjechał nosorożec. W 1954 roku ogród świętował sukces - największą frekwencję na świecie.
Dyrektor Radosław Ratajszczak, który pełni tę funkcję od 2007 roku, również zapisał się w historii placówki. Za jego czasów historyczna zabudowa zyskała na nowoczesności i europejskim rozmachu. Powstała wyspa lemurów, Pawilon Sahary i Pawilon Madagaskaru, nowy wybieg dla niedźwiedzi brunatnych, zajmujący 1,2 hektara i plasujący się tym samym na pierwszym miejscu wśród podobnych obiektów w Polsce. W nowoczesnych pawilonach nie tylko zachwycają rzadkie zwierzęta, ale również odtworzona flora oraz specyficzny klimat. Jedną z niezapomnianych atrakcji jest otwarte w 2014 roku Afrykarium - Oceanarium, zamieszkiwane przez zwierzęta z Czarnego Lądu. Pingwiny otrzymały do dyspozycji najgłębszy w ogrodach zoologicznych na świecie basen. Turystów przyciąga również jedyna w Polsce ekspozycja „Odrarium”, prezentująca ekosystem rzeczny.
Podróż po ogrodzie wywołuje szczególne emocje wśród miłośników XIX-wiecznej architektury. Wiele z zabytkowych budynków to dzieła Karla Schmidta, który był również twórcą przebudowanej po pożarze opery wrocławskiej czy też pałacu Leipzingera we Wrocławiu. Do obiektów, które zachwycają pięknem należy, m.in. Baszta Niedźwiedzi, murowany dom dużych drapieżców, zamieszkały przez lwy czy słoniarnia z 1888 roku zwana w czasach niemieckich „domem gruboskórców” - przeznaczona dla słoni, hipopotamów i nosorożców. Rok wcześniej powstał w stylu mauretańskim pawilon małp. Do dziś funkcjonuje także pawilon ptaków. W dawnej restauracji znajduje się herpetarium, w którym prezentowane są gady i płazy. Z pożogi wojennej ocalał unikalny, bo drewniany, Dom Nutrii, w którym przebywają te stworzenia. Nawet główne wejście do zoo z 1935 roku ma znaczenie symboliczne, ponieważ nawiązuje do słynnej Bramy Brandenburskiej w Berlinie.
Więcej zdjęć z podróży po Sandomierzu w galerii "Musisz to zobaczyć":
Gorące klimaty we Wrocławiu