Kraby symbolem Bożego Narodzenia?
amal 23.12.2018
Boże Narodzenie to święto, które znane jest na całym świecie, niezależnie od szerokości geograficznej czy wyznania. Najczęściej kojarzy się z pasterzami, narodzinami Jezusa na sianku, prezentami, choinką pełną bombek, śniegiem i królami, którzy przyszli pokłonić się narodzonemu dzieciątku. Tymczasem niezwykle gorące Boże Narodzenie można spędzić na australijskiej wyspie leżącej na Oceania Indyjskim, która nosi tę samą nazwę, co najsłynniejsze święto na świecie. Do najbliższego kontynentu jest jednak daleko, gdyż trzeba pokonać ponad 1560 kilometrów, aby dotrzeć na australijski ląd. O wiele bliżej - zaledwie 380 kilometrów - jest za to do indonezyjskiej wyspy Jawy.
Wyspa Bożego Narodzenie to miejsce, gdzie nie ma śniegu, a Gwiazda Betlejemska jest zupełnie w innej części nieba niż ta widziana w Polsce czy Niemczech. Władzę sprawuje tu gubernator, który reprezentuje zarówno Australię, jak i Wielką Brytanię. W herbie nie ma ryby, symbolizującej chrześcijan, tylko kangura i strusia emu, nad którymi zawieszona jest złota gwiazda.
Na przełomie października i listopada na piaszczystych plażach spotkać można olbrzymie ilości czerwonych krabów. Niektórzy naukowcy twierdzą, że w podróży bierze udział sto milionów osobników, dzięki czemu ziemia przypomina falującą czerwoną przestrzeń. Przez kilka tygodni migrujące nad ocean zwierzęta są właściwie wszędzie: na drogach, torach, ulicach, przysparzając w tym czasie sporo kłopotów. Stają się mimowolnymi sprawcami wypadków samochodowych i właśnie dlatego jednostki rządowe wybudowały nawet specjalne ścieżki pod jezdnią dla małych migrantów. Zamykane są również niektóre niebezpieczne odcinki dróg, a znaki ostrzegają przed inwazją czerwonych stworzeń. Do cenionych odmian spośród 19 występujących na wyspie krabów zaliczany jest m.in. krab kokosowy. Rozwiązaniem krabiej inwazji miały być rzekomo przypadkowe przywiezienie 20 lat temu w ciężarówce agresywnych żółtych mrówek, które do tej pory zabiły około 15 milionów skorupiaków. Okazało się jednak, że stały się jednak jeszcze większa plagą, zaburzając system równowagi ekologicznej. Teraz mieszkańcy Bożego Narodzenia walczą z jadowitymi mrówkami, odnosząc niemałe sukcesy.
Odkrycie w Boże Narodzenie
Na liście wszystkich krajów Wyspa Bożego Narodzenia zajmuje 235 miejsce na 241 państw na świecie. Ma zaledwie 2000 mieszkańców i nie jest zwykłym terytorium, ponieważ w rzeczywistości jej obszar stanowi góra wulkaniczna o wysokości ponad pięciu tysięcy metrów, ukształtowana na dnie oceanicznym. Tylko jej niewielka górna część znajduje się nad powierzchnią wody. Najwyższe wzniesienie ma zaledwie 360 metrów nad poziomem morza, a wyspa zbudowana jest w dużej mierze z koralowców, których wokoło nie brakuje. Właśnie rafy koralowe, wilgotny las równikowy, 80-metrowe klify, zajmujące prawie 80 kilometrów wybrzeża, egzotyczna roślinność, 13 plaż, trzy półwyspy i temperatura sięgająca 30 stopni Celsjusza sprawia, że to idealne miejsce na spędzenie świąt. Mieszka tu jednak zaledwie 12 procent chrześcijan, gdyż pozostali preferują buddyzm.
Wystarczy pokonać brzegiem 140 kilometrów, aby obejść całe Boże Narodzenie. Dzięki swoim wymiarom wyspa długo nie była zamieszkała. Co prawda odkrył ją w 1615 roku kapitan brytyjski John Milward, ale szybko zapomniano o tym fakcie. Swą oryginalną nazwę wyspa zawdzięcza kolejnemu brytyjskiemu podróżnikowi, który przybył na ląd 25 grudnia w 1643 roku. Gdyby przybył dzień wcześniej, to zapewne znana by byłą jako Wigilia.
Historia przepięknego, ale niezamieszkałego obszaru, zmieniła się dopiero w 1888 roku, gdy dotarli do niej brytyjscy koloniści, sprowadzili migrantów z Azji i zaczęli wydobywać fosforyt. Właśnie potomkowie robotników z Malezji, Chin czy Singapuru są dziś mieszkańcami tej wyspy. Europejczyków jest zaledwie 20 procent, choć władze Bożego Narodzenia stawiają na turystykę. Otwarto nawet kasyno, które jednak nie przynosiło zysków i trzeba je było zamknąć.
Aniołowo jedyne w Polsce
Boże Narodzenie kojarzy się z aniołami - zarówno tymi z nieba, jak i tymi z glinki, masy plastycznej czy szkła. Najwięcej aniołów można jednak spotkać w Aniołowie, wiosce położonej w województwie warmińsko-mazurskim. Powstała w tym samym dniu, w którym brytyjski kapitan odkrył wyspę Bożego Narodzenia tyle, że kilkaset lat wcześniej. Jej założycielem 25 grudnia 1315 roku był wielki szpitalnik zakonu krzyżackiego Friedrich von Wildenberg, późniejszy komtur zakonu.
W Aniołowie nie ma co prawda cudu natury w postaci zalewu krabów, ale za to wieś słynie z licznych zlotów miłośników anielskich postaci oraz smaków. Przybywają tu chętnie Niemcy, Francuzi czy też Włosi. Jako miejscowość tematyczna przyciąga rzesze turystów spragnionych spokoju, ciszy i pięknych krajobrazów.
Mieszkańcy Aniołowo pochodzą z bardzo różnych regionów - niektórzy po wojnie postanowili tu zostać, inni przyjechali w poszukiwaniu nowego domu i wpisali się do anielskiej historii. Są z centralnej Polski, Wileńszczyzny, Pomorza. Podobno nad nimi wszystkimi czuwają prawdziwe dobre duchy, które zawsze były w tym miejscu.
Turyści uczą się wypiekać anielskie ruchańce, tworzą z nici anielskie postaci i mają anielską cierpliwość po powrocie do domu. Do picia dostaje się tu anielską pokusę i diabelską kitę. W trakcie pobytu każdy musi zaliczyć „Szlak aniołów i urokliwych zakątków”.
To wyjątkowe miejsce miało powstać zgodnie z legendą dzięki niesfornym aniołkom, które postanowiły same stworzyć kawałek ziemi, gdy Bóg zmęczył się aktem tworzenia i na chwilę zdrzemnął z niebiańskimi pomocnikami. Dwóch małych aniołków stworzyło krainę pełną dębów, za którymi można się chować, pachnących lip, wzgórków, w lasach było pełno grzybów i jagód, obowiązkowo musiała przepływać rzeka. którą Pan Bóg nazwał Aniołowem.