Rycerze z XXI wieku
Agnieszka Malik 14.05.2015
Po zalewie Brzózki pływają kaczki. Do pomostu przycumowane są rowery wodne i kajaki. Kilkanaście metrów dalej wznoszą się drewniane fortyfikacje. Słychać nawoływania młodych mężczyzn, śpiewy kobiet. Chwilową ciszę przeszywają wystrzały armatnie, a młodzi giermkowie ćwiczą trudną sztukę fechtunku oraz strzelania z łuku do celu. Tak właśnie wygląda życie w grodzie podczas „Międzynarodowego Festynu Rycerskiego”.
Kilkumetrowy ostrokół z bramą wjazdową otoczony naturalną fosą sprawia wrażenie jakby był tu od zawsze. Wystarczy jednak włączyć komputer i w programie „Google Earth” przesunąć suwak czasu na rok 2005, aby w miejscu dzisiejszego grodu pojawiły się łąki, pola. Właśnie w tym czasie urzeczywistniała się idea zbudowania największej atrakcji turystycznej regionu.
- Ograniczeniem były finanse, więc samorządowcy z Byczyny nawiązali współpracę z partnerską gminą z czeskich Zlatych Hor - wspomina kasztelan grodu Andrzej Kościuk, namiestnik Opolskiego Bractwa Rycerskiego, które gospodaruje w grodzie wraz z Grupą Szermierczą z Jesioników. - W 2005 roku złożono projekt, sięgając po środki unijne.
Sam pomysł zrodził się dwa lata wcześniej, gdy w pobliskiej Byczynie trwał pierwszy Jarmark Średniowieczny. Miasto jako jedno z nielicznych w Polsce zachowało niezniszczony pas zabytkowych murów o kilometrowej długości. Miało także bogatą przeszłość: w 1588 roku wojska arcyksięcia Maksymiliana III Habsburga przegrały tu z wojskami hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego, zwolennika Zygmunta III Wazy. Sprawa była niebagatelna, gdyż chodziło o przejęcie polskiej korony.
Byczyna to jedno z nielicznych miast w Polsce, które zachowało niezniszczony pas średniowiecznych murów o wysokości prawie 6 metrów, Wieżę Bramną Niemiecką, Polską, Basztę Piaskową oraz fragment fosy. Długość obwarowań wynosi prawie kilometr. Mimo że w 1945 roku po przejściu frontu większość budynków na czele z ratuszem przemieniła się w ruiny, odbudowano Pitschen, jak nazwano Byczynę. W 1968 roku, dbając o szczegóły odtworzono ratusz. Oddano go do użytku w 380 rocznicę pokonania wojsk arcyksięcia Maksymiliana III Habsburga.
Wskrzeszona tradycja
Tradycje rycerskie miały więc wiekowe historie i postanowiono je wskrzesić kilka kilometrów od Byczyny. Do budowy polsko-czeskiego centrum szkolenia rycerstwa, zajmującego 2000 metrów kwadratowych, zużyto 1,5 tysiąca kubików drzewa modrzewiowego. Dziś do grodu zjeżdżają wojowie m.in. z Anglii, Norwegii, Niemiec, a na turystów czekają stylizowane kramy, jedzenie prosto z miski, muzyka z epoki. Stałym elementem są występy kuglarzy, popisy najlepszych fechmistrzów, a nawet katowski pokaz ścinania głów.
W czasie roku szkolnego gród oblegają uczniowie, którzy w ramach „zielonych szkół” przeżywają swoistą podróż w czasie. Wielu z nich wraca w trakcie wakacji jako uczestnicy kolonii lub obozów. Uczą się pisać gęsim piórem, biorą udział w warsztatach, tkają oraz jeżdżą konno. Poznają dawne tańca, zasady władania mieczem, wyrabiają świece. Biorą udział w średniowiecznej musztrze, nie zapominając o etosie rycerskim oraz dbałości o białogłowy.
Zainteresowaniem cieszą się zajęcia z czerpania papieru, a najodważniejsi zwiedzają salę tortur z krzesłem czarownicy. - Członkowie Spółdzielni Socjalnej „Gród” przybliżają im historię, a przy okazji starają się, aby najmłodsi dobrze się bawili - wyjaśnia Kościuk. - Mało kto wie, ile przyjemności może sprawić jazda na średniowiecznych nartach w środku lata, rzut jajem do celu czy gra w kręgle wykonane z drewnianych pachołków.
Strudzeni wędrowcy mogą zatrzymać się w „gościńcu śpiącego rycerza” w stylizowanych średniowiecznych izbach. Nic tak dobrze nie zrobi po podróży jak kąpiel w wieloosobowej balii szwedzkiej - szczególnie atrakcyjna zimą. W karczmie przygotowano dla nich miód pitny, kaszę ze skwarkami, dziczyznę, ryby sporządzone zgodnie ze staropolskimi recepturami. Na miłośników przyrody czeka bryczka, która zawiezie ich do najpiękniejszych zakątków w okolicy, a na tych niesfornych - dyby i łańcuchy.
Księgowy włada mieczem
Nad wszystkim czuwa opolskie bractwo. Są zwykłymi opolanami, pracują w szkołach, bankach, urzędach, niektórzy jeszcze uczą się, inni odpoczywają na emeryturze. Właściwie to zupełnie normalni ludzie, a jednak w niektóre wieczory, przeobrażają się w bohaterów wyjętych ze średniowiecznych kronik - jedni są giermkami, inni rycerzami, kobiety trenują dawno zapomniane układy taneczne, mężczyźni uczą się fechtunku. W XXI wieku zamieniają komputery i inne osiągnięcia multimedialnej cywilizacji na miecze i łuki.
Opolskie Bractwo Rycerskie powstało na przełomie dwóch tysiącleci XX i XXI. Mimo krótkiego stażu zostało już wpisane do ogólnopolskiego rejestru Bractw Rycerstwa Polskiego. Powodem tego jest bardzo aktywna działalność stowarzyszenia, które zanim jeszcze pojawiło się na papierze zaczęło istnieć w świadomości opolan.
Nie łatwo jednak zostać rycerzem. Najważniejsze to przestrzeganie wewnętrznej hierarchii, a więc na początku każdy zostaje giermkiem, dopiero po pół roku ma szansę dostąpienia zaszczytu pasowania na rycerza. Kandydaci muszą spełnić ściśle określone warunki, tradycją stało się posiadanie własnego uzbrojenia oraz kompletnego stroju rycerskiego. Każdy rycerz musi mieć swój nóż, misę drewnianą i kubek, który nosi zawsze przypięty do pasku. Kandydaci przechodzą również odpowiednie wyszkolenie, pozwalające na swobodny i bezpieczny udział w turniejach.
Ważna jest również znajomość historii regionu oraz Księstwa Opolskiego. Członkowie stowarzyszenia hołdują takim zasadom jak uczciwość, prawość, pomoc słabszym, rycerskie zachowanie wobec kobiet i szacunek do starszych. Duży nacisk kładziony jest na dyscyplinę. Ma to priorytetowe znaczenie, ponieważ na zajęciach członkowie bractwa posługują się orężem.
Mężczyźni uczą się posługiwania wszystkimi rodzajami broni: mieczem, kordzikiem, halabardą, berdyszem, łukiem, repliką XIV-wiecznej kuszy. Na treningu szermierczym ćwiczą wszystkie metody obrony: zasłony chroniące ręce, tułów, nogi. Używają broni sportowej dopóki kandydaci na rycerzy sprawnie nie zaczną nią władać. Zaprawą przed wzięciem w dłonie prawdziwego miecza jest walka na kije. Dopiero po jej opanowaniu uczą posługiwania się średniowiecznymi akcesoriami.