Żyć z łuszczycą
emal 19.02.2019
Opowiada o tym dr hab. n. med. Irena Walecka, kierownik Kliniki Dermatologii Ministeria Spraw Wewnętrznych i Administracji w Warszawie.
W ostatnich latach schorzenia dermatologiczne dotykają coraz więcej osób. Czy odnotowywany jest postęp w ich leczeniu?
W wielu chorobach, w tym w łuszczycy, atopowym zapaleniu, w chorobach pęcherzowych, przewlekłej pokrzywce mamy obecnie nowe bardzo skuteczne terapie biologiczne. Pojawiły się również nowe terapie czerniaka, które diametralnie zmieniły rokowanie chorych, zwłaszcza tych z bardziej zaawansowanymi postaciami. Kiedyś choroby te, to w zasadzie był wyrok, ze względu na zajęcie poza skórą również narządów wewnętrznych. W chorobach dermatologicznych pacjenci nie umierają z powodu zmian skórnych, ale z powikłań narządowych towarzyszących tym zmianom. Łuszczyca sama w sobie nie jest groźną chorobą, ale towarzyszące jej zmiany w układzie sercowo-naczyniowym, zaburzenia metaboliczne, cukrzyca czy nadciśnienie już tak.
Jakie są korzyści dla pacjentów stosujących innowacyjne terapie?
Łuszczyca jest ogólnoustrojową chorobą zapalną, czyli poza skórą zajęte są również inne narządy. Stosując innowacyjne terapie, takie jak leczenie biologiczne, wpływamy na wszystkie elementy procesu zapalnego. Zmniejsza się śmiertelność i jest mniej powikłań narządowych lub rozwijają się one dużo wolniej. Wielką zaletą tego leczenia jest możliwość normalnego funkcjonowania pacjenta z łuszczycą i to zarówno w wymiarze rodzinnym, jak i zawodowym, a większość ma 30-60 lat. Pacjent dobrze leczony nie bierze zwolnień, nie musi zwalniać się z pracy, nie potrzebuje opieki bliskich.
Jaki jest dostęp do nowoczesnych leków? Jak to wygląda na tle Europy?
W krajach Europy północno-zachodniej, takich jak: Niemcy, Anglia, Belgia Holandia, pacjenci mają dostęp do kilku biologicznych substancji. Łuszczyca to choroba na całe życie, której nie można całkowicie wyleczyć i niestety z reguły po jakimś czasie - kilku, kilkunastu miesiącach choroba nawraca. W Niemczech to lekarz prowadzący decyduje, kiedy i w którym momencie odstawić terapię. Robi się to bardzo rzadko, gdyż wytwarza się lekooporność, co oznacza, że każde następne włączenie terapii jest mniej skuteczne.
Czy jakiś przypadek zapadł pani w pamięci szczególnie?
Michał zaczął chorować na łuszczycę przed maturą - był dobrze zapowiadającym się zawodnikiem piłki nożnej. Kiedy pojawiły się zmiany skórne i zdiagnozowano chorobę, jego świat po prostu zaczął się walić - najpierw koledzy z drużyny nie chcieli się z nim przebierać we wspólnej szatni, trener zasugerował, że powinien zrezygnować z gry. Odrzucony przez rówieśników, w tym także przez dziewczynę, przestał wychodzić z domu i wkrótce zaczęła się depresja. W efekcie nie zdał matury, nie poszedł na wymarzone studia na AWF. Doszły problemy z alkoholem i używkami. Kiedy przyszedł do mnie był zrezygnowanym, smutnym i nieszczęśliwym młodym człowiekiem. Miał bardzo wysoki wskaźnik PASI (stopień nasilenia łuszczycy), cały czas zmagał się z myślami samobójczymi. Najpierw namówiłam go na terapię ogólną, potem biologiczną, o której wcześniej nic nie wiedział. Paktycznie wszystkie zmiany skórne zniknęły i to zmieniło jego życie - zrobił maturę, studiował dziennikarstwo, znalazł dziewczynę. Czasem jak o nim myślę, nie jestem w stanie uwierzyć, że to ten sam mężczyzna, który chciał jedynie umrzeć.