Kleszcz, który zabija latami czyha w opolskich lasach
kom 14.08.2014
Niektóre tereny w Polsce należą do szczególnie zagrożonych. Do tzw. endemicznych należy m.in. Opolszczyzna, Zachodniopomorskie i Małopolska. Coraz więcej zachorowań odnotowywanych jest również w województwie śląskim i podlaskim.
Spotkanie z kleszczem w tych regionach może dać o sobie znać dopiero po latach, gdy choroba zaatakuje cały organizm. 80 procent zachorowań odnotowywanych jest w czerwcu i lipcu. Wtedy właśnie żerują mikroskopijne nimfy kleszczy, które są odpowiedzialne za 90 procent wszystkich zakażeń. Musimy więc stać się dla tych zwierząt nieatrakcyjni, pamiętając, że reagują one na ludzkie ciepło.
Te małe stworzenia są niemal ślepe, więc jedynym sygnałem jest dla nich podniesiona temperatura ciała. Kleszcze „widzą” człowieka jako czerwony obiekt, który wydziela ciepło. Wystarczy dobrze się ubrać do lasu, żeby zmieniła się nasza barwa na chłodniejszą: żółto-zieloną. Kleszcze tracą wtedy zainteresowanie taką osobą. Dodatkowo stosowane środki chemiczne mogą być dla kleszcza skutecznym odstraszaczem. Należą do nich spraye, kremy czy odpowiednie zapachy. Wszystkie mają jeden cel - zniechęcenie kleszcza do zaatakowania.
Na zagrożonych obszarach większość kleszczy zarażona jest krętkami borelii, które przekazywane są w ślinie. Nie każde jednak ukąszenie musi zakończyć się zakażeniem. Zależy to w dużej mierze od czasu, jaki minął od jego wykrycia i sposobu wyciągnięcia kleszcza. Nadal pokutują domowe metody polegające na smarowaniu kleszcza tłuszczem. Wówczas odcina się pasożytowi dopływ tlenu przez co dusi się. Zaczyna wymiotować prosto do naszej rany. Krętki borelli, które znajdują się w jego jelitach dostają się do naszego krwioobiegu. Najlepszą metodą jest podważenie kleszcza paznokciem lub igłą, złapanie go za główkę i delikatne przekręcenie w dowolnym kierunku. Jeżeli w ranie pozostaną fragmenty zwierzęcia, należy je usunąć za pomocą igły lub udać się do lekarza. Rozkładające się pozostałości mogą być przyczyną infekcji. Najlepiej miejsce po ukąszeniu posmarować spirytusem.
Zaczyna się od rumienia
Pierwszym objawem zakażenia jest twardy rumień wędrujący, który pojawia się w miejscu ukłucia wraz z bolesnością i zaczerwienieniem. W 20 procentach przypadku nie towarzyszy on chorobie lub w ogóle nie zostaje zauważony. Może rozrosnąć się nawet do kilkunastu centymetrów średnicy, a później niepostrzeżenie zniknąć. Od 4 do 12 tygodni objawy znikają, mimo że choroba nadal rozwija się w organizmie. Badania można robić dopiero po trzech tygodniach od ukąszenia, gdyż inaczej wynik będzie fałszywy.
Na początku pacjent ma podobne objawy do grypy: bóle mięśni, gorączkę. Jeżeli nie zauważy się rumienia i związanego z nim zakażenia, po kilku tygodniach, a czasem nawet miesiącach zaczynają boleć stawy, pojawiają się zapalenia, obrzęki. Dochodzi do tego po kilku miesiącach pobolewanie ze strony układu nerwowego, drętwienia, zaburzenia czucia. Najczęściej ma problemy ze stawami, które mogą się objawiać nawet po 1,5 roku od ukąszenia. W kolejnym etapie następuje trudność z poruszaniem. Niszczone są nie tylko stawy, ale również panewki stawu biodrowego czy też stawy kolanowe. Lekarze zalecają endoprotezy, nie zastanawiając się, co jest przyczyną tak znacznego niszczenia panewek.
Szybkość rozwoju choroby zależy od indywidualnego systemu odpornościowego i od ilości krętka, który znajduje się w organizmie. Konsekwencją może być: zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i nerwów obwodowych, zapalenie nerwów czaszkowych, mięśnia sercowego, zanikowe zapalenie skóry, zaburzenie funkcji poznawczych, połączonych z utratą pamięci.
Leczenie boreliozy polega na zastosowaniu kombinacji antybiotyków przyjmowanych przez dłuższy czas - nawet do 28 dni. W ekstremalnych przypadkach czasami trwa to nawet do kilku miesięcy. W 90 procent przypadków metoda antybiotykowa jest skuteczna. Objawy choroby mogą powracać i wówczas należy powtórzyć terapię.
Borelioza znana jest już od początku XX wieku. Szwedzki dermatolog Arvid Afzelius w 1909 roku obserwował wędrujący rumień, który powiązał z wcześniejszym ukąszeniem przez kleszcza. 12 lat później dwóch francuskich neurologów opisało chorobę. Polska nazwa pochodzi od nazwiska francuskiego biologa Amédée Borella.
Inni niebezpieczni mieszkańcy lasu
Większość miłośników leśnych przechadzek uważa, że spotkanie z zaskrońcem nie może przynieść negatywnych konsekwencji. W końcu to niejadowity wąż. Tymczasem ukąszenie tego gada może być dotkliwe, jest bolesne i długo się goi. Ranę należy zdezynfekować, stosując miejscowo środki takie same jak przy ukąszeniu komarów. Zaskroniec pozostawia identyczny ślad jak żmija. Zdarzają się przypadki, że w szpitalnej izbie przyjęć pojawiają się poszkodowani, którzy przynoszą gada, który ich ugryzł. To bardzo dobra metoda, gdyż od razu lekarz wie, jakie ma podjąć leczenie. Żmija zygzakowata ma charakterystyczny wzór, a zaskroniec jest jednobarwny. Charakteryzują go żółte paski za oczami, przypominające nauszniki.
Jeśli zaatakowała żmija, należy jak najszybciej spowodować krwawienie z rany, jej oczyszczenie i zminimalizowanie jadu w organizmie - najlepiej naciąć ranę, wyssać i wypluć jad. Po unieruchomieniu kończyny pacjent musi jak najszybciej zostać przewieziony do lekarza, który mu poda surowicę.
Zagrożeniem są również tasiemce i właśnie dlatego wszystko co przynosimy z lasu powinniśmy myć. Nie wolno jeść owoców z krzaków. Bardzo często miłośnicy jagód, poziomek spożywają je na miejscu. Las to środowisko bytności zwierząt, które są żywicielami ostatecznymi pasożytów. Człowiek może stać się przypadkowym żywicielem pośrednim. Może zarazić się bąblowicą (tasiemcem). Jaja tasiemców często znajdują się na jagodach, borówkach i poziomkach. Owoce leśne są siedliskiem kurzy, grzybów, pleśni, zanieczyszczeń chemicznych i biologicznych, które występuje normalnie w środowisku leśnym. Do naturalnej flory leśnej należą również bakterie.
Zabrania się!
Co zrobić, żeby nie wrócić z lasu z kleszczem?