Do 1992 roku garstka wtajemniczonych wiedziała, że w Polsce istnieje miejscowość Borne Sulinowo. Otaczały ją gęste lasy Pojezierza Drawskiego i aura zapomnienia. Miejscowość leżącą nad jeziorem Pile zamieszkiwali żołnierze radzieccy z rodzinami. Do dziś snute są domysły, nad czym pracowali i dlaczego na mapach nie istniało Borne Sulinowo. Na lokalnym cmentarzu pozostały po nich nagrobki z dziwnymi adnotacjami "nieznany". Większość miała zaledwie ok. 20 lat. Przeraża śmiertelność dzieci, którym w ostatniej drodze towarzyszyły ich ulubione zabawki.
Oficjalnie miasto wyłączono spod polskiej administracji. Po wycofaniu wojsk pozostały niezbadane schrony, liczne podziemne konstrukcje, kasyna wojskowe czy bloki mieszkalne. Groß Born powstało w latach 1933-39. Jego przeznaczeniem było szkolenie żołnierzy III Rzeszy, a w garnizonie stacjonowała jednostka dywizji pancernej Heinza Guderiana. Oddziały Afrika Korps dowodzone przez gen. Rommla ćwiczyły na pobliskim poligonie. W 1939 roku kilka kilometrów od miasta powstał okryty niepamięcią obóz jeniecki, w którym przetrzymywano m.in. powstańców warszawskich czy też Leona Kruczkowskiego.
Dziś Borne Sulinowo przyciąga ciekawskich, którzy chcą rozszyfrować zagadkowe miejsca tego zmilitaryzowanego obszaru. Lasy pełne są zagadek, jak choćby pobliskie Kłomino, miejscowość widmo, w której dziś mieszka zaledwie kilka osób. Pozostałe obiekty świecą pustką. Wyrwane futryny, pobite szyby i czający się w pustostanach bezrobotni świadczą o tym, że kiedyś było tu życie.