Gazeta Panorama OPOLSKA Wydawnictwo OPOLMEDIA Kontakt
panorama opolska

Wiadomości z Opola i okolic

Wtorek, 19 marca 2024
Imieniny: Aleksandryny, Józefa, Nicety


Łańcuckie duchy, powozy i storczyki


Agnieszka Malik 05.01.2018

Łańcucki zespół parkowo-pałacowy jest jednym z najznakomitszych w Polsce. Mało kto wie, że była to kiedyś budowla obronna. Po tych czasach pozostała fosa i wiele opowieści.


Łańcut, woj. podkarpackie, powiat łańcucki

  • noclegi w Hotelu Zamkowym
  • Restauracja Zamkowa
  • kawiarnia Cafe Storczykarnia
  • do zwiedzania: zamek, oranżeria, stajnia i wozownia, storczykarnia, Dział Sztuki Cerkiewnej, Historia Miasta i Regionu, maneż
  • spacery powozami lub saniami
  • park: 36 hektarów z ogrodem różanym, włoskim i bylinowym
  • www.zamek-lancut.pl
  • nawigacja GPS: N 50.06847222°, E 22.23462778°


NASZA OPINIA
W Łańcucie nie można zatrzymać się na kilka godzin. To miejsce, które wymaga czasu, gdyż oferuje niezliczone atrakcje. Samo zwiedzenie parku zajmuje kilka godzin, a przecież trzeba na moment usiąść w ogrodzie włoskim, popatrzeć na fontanny i chwilę pokontemplować. To podróż po ścieżkach, którymi podążali Czartoryscy, Potoccy czy Lubomirscy.

Niecodziennym doświadczeniem jest nocleg w zabytkowych murach, chociaż pokoje nie odbiegają od zwykłego standartu. Łazienki przypominają wystrojem lata 80. XX wieku, zaskakując wynajmujących. Rekompensatą jest jednak atmosfera Łańcuta: spacer po parku, gdy zamykają się bramy posiadłości, wielkie platany oświetlone blaskiem księżyca.

Zwiedzanie sal muzealnych również przysparza wielu emocji. Nadal obowiązują tu kapcie, które szczególnie zachwycają najmłodszych. Trzeba oswoić się wcześniej z myślą, że nie wolno sięgać po komórkę lub aparat, bo robienie zdjęć we wnętrzach jest surowo zabronione. Przewodnicy pilnują, aby nikt nie dotykał zabytkowych wyposażeń, choć sposób zwracania przez nich uwagi nie każdemu przypada do gustu. Również ma się wrażenie, że wróciły lata 80. ubiegłego wieku. 


PAŁACE i ZAMKI W POBLIŻU

Rzeszów - zamek (19 km)
Jasionka - pałac i dwór Ostoya (20 km)
Sieniawa - pałac (34 km)
Dubiecko - zamek (41 km)


HISTORIA

Niektórzy z właścicieli niewiele jednak mieli wspólnego ze sztuką i szlacheckimi manierami. Dziś wieczorami ktoś kręci się nieraz koło powozowni, w której parkuje ponad sto zabytkowych kolas. Rarytasem jest między innymi kareta Fryderyka Chopina. Półprzezroczysta postać przemyka między fontannami, chowając się wśród egzotycznych krzewów. To słynny duch Diabła Łańcuckiego. Już za życia przydomek ten zyskał znany z porywczego charakteru Stanisław Stadnicki ze Żmigrodu, który chwytał z przyjemnością za broń, walczył z rodziną, sąsiadami, królami i duchownymi. Uważano, że to bestia w ludzkiej skórze.

O jego bogactwie opowiadano niestworzone rzeczy. Ponoć zawdzięczał je nielegalnemu biciu monet w podziemiach twierdzy. Starosta leżajski Łukasz Opaliński niezdzierżył w końcu zbójeckiego procederu Stadnickiego i przy pomocy zbrojnych spalił w 1608 roku stary zamek. Podobno skarb łotra wszechczasów ukryty był w fontannie. Ludzie Opalińskiego podzielili zdobycz sprawiedliwie między siebie, a Diabłu Łańcuckiemu udało się zbiec. Nadal jednak na niego polowano. Kilka lat później popleczniczka starosty, księżna Anna Ostrogska, otrzymała nabitą na pal głowę Stadnickiego. Za ten heroiczny czyn niejaki Kozak otrzymał od księżnej tytuł szlachecki.

Zamek przemieniony w pałac
Nikt nie chciał przyłożyć ręki do odbudowy przeklętego siedliska. Nawet synowie właściciela woleli wznieść nowy zamek. Legenda głosi, że szybko zaczęto w łańcuckich murach widywać ducha. Pojawiał się zawsze wtedy, gdy w pobliżu gromadziły się wojska najeźdźców, jakby chciał chwycić za broń. Elżbieta z Czartoryskich Lubomirska, zwana Izabellą, postanowiła w końcu definitywnie odciąć warownię od niechlubnej zbrojnej przeszłości. W 1783 roku do pracy wzięli się architekci i sztukatorzy sprowadzeni m.in. z Włoch. Dawne szranki zlikwidowano, a w ich miejscu pojawiła się sala teatralna, pawilon biblioteczny, pokoje chińskie i zameczek romantyczny. Wtedy diabeł przeniósł się z eleganckich salonów do palmiarni, identycznej jak ta w austriackim pałacu Schönbrunn.

Plotkowano nawet, że Roman Potocki, kolejny z właścicieli Łańcuta, przebudował ją za pieniądze wygrane w wiedeńskim kasynie. To za jego czasów i jego żony Elżbiety z Radziwiłłów pałac rozkwitł i zmienił swoje oblicze. Wybudowano łazienki, poprowadzono wodociągi i kanalizację. Odnowionych salach pojawiło się światło elektryczne. Rezydencję zaliczano do najnowocześniejszych w ówczesnej Europie. Splendoru dodawała palmiarnia z bardzo rzadkimi drzewami, które sprowadzono z całego świata. Dziś nie istnieje, ale za to zachowała się storczykarnia. Zachwycał się nią król Rumunii Ferdynand, a cztery lata później prezydent Polski Ignacy Mościcki.

W latach 80. XX wieku hodowla niezwykłych kwiatów prowadzona przez Państwowe Gospodarstwo Rolne przestała istnieć. W 2004 roku po przejęciu zniszczonego obiektu przez muzeum na nowo udało się odtworzyć rzadkie i niezwykłe gatunki kwiatów. W części ekspozycyjnej prezentowane są storczyki, które właśnie kwitną i zachwycają kształtem kwiatów, zapachem, niebanalnym rozmiarem lub formą. Każda wizyta w tym miejscu jest inna, ponieważ nigdy nie ma tych samych kwiatów. Niekiedy nawet pracownicy nie mają szczęścia zobaczyć kwitnącej pdmiany, bo po kilku godzinach okazy są już przekwitnięte.

W posiadłości za czasów Potockich gościł książę Kentu Jerzy, niemiecki polityk Joachim von Ribbentrop. Ostatni ordynat Alfred III Potocki dzięki swoim szerokim koneksjom wywiózł w 1944 roku do Austrii prawie 600 skrzyń pełnych dzieł sztuki, ratując je przed wojenną pożogą. Świadkowie mówią, że zajmowały aż 11 wagonów. Mimo tego, że ocalił w ten sposób część swoich rodowych włości w pałacu przetrwało pozostawione wyposażenie. Można je podziwiać do dziś, choć czasami duch Stadnickiego odradza się w pracownikach muzealnych. Straszy on turystów, którzy sięgają po telefon czy też za pazuchę w poszukiwaniu choćby chusteczki do nosa. Pilnujący strzegą, aby żaden śmiertelnik nie zrobił zdjęcia żadnej z ocalałej bezcenności. Czasami korowód pilnujących jest liczniejszy niż liczba osób zwiedzających.

Duch w błękitnej sukience
Po wojnie w rezydencji zaczęły się pojawiać duchy kobiece. Jeden z nich widywany jest najczęściej w niebieskich, niemal przezroczystych szatach. To postać Elżbiety Lubomirskiej, nazwanej jeszcze za życia „błękitną markizą”, która kochała odwzajemnioną miłością Stanisława Poniatowskiego. Ten jednak miał poważny mankament - chłopskie pochodzenie. Nikt wówczas nie przypuszczał, że kiedyś zostanie królem Polski.

Błękitny duch obchodzi włości, w których rozkwitały uczucia księżnej. Towarzyszy jej trzymająca w ręku pióro Julia Lubomirska. Tak samo jak matka, córka zakochała się w nieodpowiednim mężczyźnie - Eustachym Sanguszce, przyjacielu Tadeusza Kościuszki. Niestety, nie spojrzał on nawet na arystokratkę. Przez wieki jej duch pisze więc miłosne listy, nie mogąc zaznać spokoju. Diabeł Łańcucki nigdy nie jest widywany w towarzystwie wytwornych dam.

Pierwszy zamek w Łańcucie wybudował wojewoda sandomierski Otton Pilecki z Pilczy w II połowie XIV wieku na tzw. Łysej Górze. Po zniszczeniu obiektu w XVII wieku wzniesiono nową warownię w innym miejscu. W latach 1629-1641 wojewoda ruski i krakowski Stanisław Lubomirski nadał jej kształt „pallazzo in fortezza”. W czasie „potopu” szwedzkiego potężna fortyfikacja skutecznie odstraszała najeźdźców. W XIX wieku zmienił się charakter zamku, który architektonicznie zaczął przypominać pałac otoczony ponad 30-hektarowym parkiem. Po wojnie w jego wnętrzach urządzono muzeum. Dziś zmierzają do niego tłumy, stąpając po drewnianej kostce. Tę oryginalną podłogę stworzono, aby wyciszyć tętent koni przyjeżdżającej na pałacowy dziedziniec.

Więcej zdjęć z łańcuckiej posiadłości w galerii "Musisz to zobaczyć"
Łańcut z zamkową przeszłością