Gazeta Panorama OPOLSKA Wydawnictwo OPOLMEDIA Kontakt
panorama opolska

Wiadomości z Opola i okolic

Czwartek, 25 kwietnia 2024
Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki


Przepis na podbój Bałtyku (cz. 4)


Agnieszka Malik 06.09.2014

Składniki są proste: nocleg najlepiej przy samej plaży z widokiem na morze, lokalne rarytasy i moc atrakcji w pobliżu. Do tego świetne towarzystwo, samochód oraz chęć pokonania w ciągu tygodnia 161 kilometrów.


Ostatnim etapem podróży po polskim wybrzeżu jest Ustka. Docieramy do niej z Mielna, pokonując 86 kilometrów. W Niechorzu, Sarbinowie czy Mielnie wdychaliśmy jod na samej plaży, zwiedzaliśmy zamki i pałace, zaglądaliśmy do ruin, jak choćby w Trzęsaczu. Jedliśmy najlepszą rybkę oraz zaskakujące potrawy w restauracji, w której dawniej mieściła się najprawdziwsza obora. Ostatni etap podróży ma być szczególny, jak przysłowiowy deser. W dodatku z wisienką na torcie.

Ustka - smakowitość pełna bunkrów i tajemnic

Składniki na dwa noclegi:
Hotel „Royal Baltic”; restauracja „Syrenka”, latarnia, Bunkry Baterii Blüchera, trzecie molo, ustecki deptak.

Wykonanie:
Zatrzymujemy się tuż koło plaży w dużym szachulcowym budynku, otoczonym sosenkami i ciszą. Zanim wrócimy do codzienności przez chwilę poczujemy się wyjątkowo. Ściany z drewna sugerują, że obiekt stoi tu od kilkuset lat, a tymczasem to jedynie nawiązanie do architektonicznej historii. Na turystów czekają nowoczesne wnętrza i ekskluzywne stylizacje. Do plaży mamy zaledwie kilkadziesiąt kroków. Wystarczy minąć wydmę i rozciąga się wielka plaża, oddalona od centralnego deptaka i tłumów spacerowiczów. Idealne miejsce na wypoczynek. Gdyby pogoda się popsuła, czeka na nas basen i SPA, w którym po tygodniowej wyprawie zregenerujemy ewentualne zakwasy. Przygotowano również pakiety z atrakcjami, zaspokajających gusta najbardziej wybrednych wycieczkowiczów. Wielbiciele ruchu do dyspozycji mają rowery, ścieżki spacerowe, atrakcje wodne. Na miłośników tajemnic czeka pakiet turystyczny, a zwolenników relaksu - propozycja odprężenia się wśród nadmorskiej przyrody.

Smakosze tajemnic nie mogą jednak ominąć miejsca, w którym można spędzić cały dzień, odkrywając kawałek dawno zapomnianej historii. To Bunkry Baterii Blüchera, przywrócone po raz drugi do życia w 2003 roku. Na pryczy nadal pochrapuje niemiecki żołnierz, za biurkiem siedzi dowódca wypełniając dokumenty, a po odebraniu telefonu usłyszeć można rozkaz wydany przez samego Adolfa Hitlera. W kolejnym pomieszczeniu sączy się piosenka śpiewana przez Marilyn Monroe, tak uwielbianą przez niemieckich żołnierzy. Jeden z nich korzysta z toalety, a przy okazji można poznać wojskową historię latryn.

Współwłaścicielka obiektu Joanna Baranowska nie kryje, że chciała, aby miejsce to odwiedzali nie tylko pasjonaci II wojny światowej, ale również kobiety i dzieci. Gdy zobaczyła bunkry zasypane piaskiem wiedziała, że chce stworzyć miejsce, które będzie miało w sobie pierwiastek „kobiecy”. Turyści poznają codzienne życie żołnierskie, warunki w jakich mieszkali, jedli i odpoczywali po służbie.

Zanim w 1937 roku niemiecka Kriegsmarine rozpoczęła budowę baterii zaporowej i przeciwlotniczej, plaże Ustki słynęły z kąpieliska przeznaczonego tylko dla mężczyzn. Do „Herrenbad” przeprawiano się promem. Panowie wchodzili drewnianą konstrukcją na palach do przebieralni, połączonej z pomostem. Stąd bezpośrednio zanurzali się w wodach Bałtyku. Kąpieli słonecznych zażywali w przybrzeżnym parku, przechadzając się spacerowymi alejkami. Kilkuhektarowy obszar przestał istnieć, gdy wybudowano w nim obiekty wojskowe. Panie korzystały zaś z kąpieli po wschodniej stronie portu.

Dziś po wejściu na teren ukryty między sosnami i wydmami czas nagle zaczyna się cofać. Leśnymi ścieżkami podążamy do bunkrów, w których toczy się takie samo życie jak w 1937 roku. Do niedawna ich przeznaczenie okryte było tajemnicą, a liczni turyści po drugiej stronie rzeki Słupi nie mieli pojęcia o tym, co kryją okoliczne piaski. Pomieszczenia dla załogi, mającej obsługiwać baterię dział, ukryto pod ziemią. Było to idealne miejsce, gdyż ulokowane na wprost usteckiego portu. Żołnierze mieli strzec wejścia wraz z dwoma molami, ochraniającymi miejscowość.

Tak samo sądzili w 1812 roku oficerowie francuscy, którzy zablokowali port, a na 12-metrowej wydmie umieścili dwie armaty, tworząc baterię. Jeszcze wcześniej miejsce to doceniły wojska cesarskie. W czasie wojny trzydziestoletniej w obawie przed Szwedami zabezpieczyli port drewnianą kłodą, przypominającą wielki szlaban.

Przed II wojną światową małą rybacką miejscowość planowano więc przekształcić w twierdzę. Wszystko po to, aby stworzyć w Stolpmünde (jak nazywała się wówczas Ustka) port linii żeglugowej Seedienst Ostpreussen, dzięki czemu statki omijałyby, tzw. polski korytarz i powiązane z tym opłaty tranzytowe oraz celne.

Z tego czasu zachowały się zdjęcia, które można oglądać zasiadając przy biurku razem z niemieckimi oficerami w podziemiach nadbrzeżnej baterii. Czasami jeden z nich wybucha gromkim śmiechem i nigdy nie wiadomo, czy to woskowe figury czy też przebrani pracownicy. Na starych fotkach widać niemiecki okręt wojenny i roześmianych mężczyzn przeprawiających się promem. Na kolejnym jest sierpień 1936 roku. Właśnie dopłynął do Ustki okręt podwodny U-13. Na zdjęciu z maja 1938 roku trzech oficerów przyjechało popatrzeć na prace budowlane w porcie. Ich zainteresowanie wzbudziła jedna z powstałych wówczas działobitni działa prawego. Sama armata ważyła ponad 10 ton i była osadzona na betonowej lawecie. Jak obliczyli specjaliści z Luftwaffe, trzeba było oddać 6 tysięcy wystrzałów, aby zestrzelić czterosilnikowy bombowiec nieprzyjaciela.

Konstrukcja działobitni musiała być dobrze zaplanowana, ponieważ pod nią znajdowały się pomieszczenia dla załogi, ubikacje, spiżarnia i kuchnia. Bunkier wyliczono z iście zegarmistrzowską precyzją. Priorytetem było szybkie dotarcie obsługi na stanowiska bojowe i dlatego powstały specjalne dostosowane ciągi komunikacyjne. Dzięki zastosowaniu najnowocześniejszych rozwiązań, żołnierze mieli w bunkrze ciepłą oraz zimną wodę, a na ścianach pozostały ślady po kaloryferach.

Ze stanowiska artylerii rozciąga się widok na Bałtyk, rzekę Słupię oraz latarnię morską, którą podobno zamieszkuje zjawa. Uwielbia turystów, bo gdy tylko nastaje w XIX-wiecznym obiekcie cisza, zaczyna szurać nogami, chodzić po schodach i denerwować latarników. Wcześniej funkcję latarni pełniła XIV-wieczna wieża kościoła św. Jana Chrzciciela, usytuowana tuż koło portu.

Ciągnie się stąd słynna promenada z 1875 roku, po której uwielbiał spacerować książę Otto von Bismarck. Często widywano go siedzącego w kawiarenkach i spożywającego śniadanie. Właśnie dlatego 1886 roku koło słynnego deptaka kazał wybudować swoją letnią rezydencję. Czerwona Willa kanclerza Niemiec przeszła później w ręce marszałka Hermanna Gőringa, który jednak nie miał czasu w niej zamieszkać i cieszyć się urokami Bałtyku.

Tuż koło deptaka warto wstąpić do restauracji „Syrenka”, która odniosła medialny sukces po „Kuchennych Rewolucjach”, przeprowadzanych na antenie Polsatu przez słynną warszawską restauratorkę Magdę Gessler. Można zakosztować tu świeżych ryb w przeróżnych formach i postaciach. Zanim zamówi się konkrety, dostaje się w ramach podsycenia apetytu wędzone szprotki.

Kilkadziesiąt metrów od Bunkrów Baterii Blüchera nadal w głąb morza prowadzi tzw. trzecie molo o długości kilkudziesięciu metrów. Zakładano, że będzie miało 1,6 kilometra. Pracę nad realizacją śmiałej koncepcji budowlanej, przerwał wybuch II wojny światowej. Tymczasem najdłuższe dziś molo na świecie liczy 2,1 km i znajduje się w angielskim Southend-on-Sea.

Więcej o urokach polskiego wybrzeża:
Niechorze - pierwsze danie pełne latarniach atrakcji
Na zaostrzenie apetytu Sarbinowo
Mielno - rarytas dla wielbicieli historycznych miejsc